Zdarzyło się to rankiem 24 sierpnia „na tymczasowo zaanektowanym Krymie”. Z okupantami starli się specjalsi podporządkowani HUR MO (Głównemu Zarządowi Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy).
DOSZŁO DO WALKI Z ROSJANAMI
„Jednostki HUR Ministerstwa Obrony przeprowadziły desant w ramach operacji specjalnej, wszystkie zadania zostały wykonane” – podały ukraińskie media oświadczenie Andrija Jusowa, przedstawiciela HRU. Tenże wyjaśnił w nim również, że operacja specjalna została przeprowadzona we współpracy z marynarką wojenną i lotnictwem. Oficer podał, że „są straty wśród personelu wroga, a także wśród sił i środków”.
Operacja rozpoczęła się ok. 5:00 czasu lokalnego na PółwyspieTarchankuckim (w zachodniej części Krymu) i miała, jak to określił HUR, charakter rajdu. Ukraińscy specjalisi wycofali się w południe.
Portal Krym.Realia poinformował w swoim telegramowym kanale, że w pobliżu osady Majak słychać było eksplozje. „Ponadto nasze źródła w ukraińskim wywiadzie potwierdziły, że w rejonie doszło do bitwy z udziałem łodzi i samolotów (…). We wsi Majak znajduje się baza 3. pułku radiotechnicznego wchodzącego w skład oddziałów radiotechnicznych Sił Powietrzno-Kosmicznych Federacji Rosyjskiej. Również na półwyspie Tarchankuckim znajduje się węzeł radarowy…”.
Jakby nie patrzeć, to ta akcja była bezprecedensowa. Ukraińcy ostrzeliwują cele na Krymie, ale nigdy dotąd nie stanęła na nim stopa ukraińskiego żołnierza. Sam rajd z wojskowego punktu widzenia wiele nie zmienił. Straty zadane przeciwnikowi nie są duże. Co zostało mu zniszczone, będzie szybko naprawione. Nie da się jednak szybko Rosjanom naprawić nadszarpniętej, po raz kolejnej, reputacji. I to nie w postrzeganiu przeciwnika, ale jej własnych obywateli.
CICHO, SKUTECZNIE i BEZ AFISZOWANIA SIĘ
Ukraińskie Siły Operacji Specjalnych liczą sobie 4 tys. wyłącznie zawodowych żołnierzy. Oddziału specnazu są także w pozostałych rodzajach Sił Zbrojnych Ukrainy. Siły specjalne, a tym bardziej przypisane do struktur wywiadu, nie afiszują się swoimi akcjami. A tych, których autorzy są „nieznani” od jakiegoś czasu notuje się sporo.
Kilka przykładów. Na początku maja dwa drony bojowe uderzyły w poligon wojskowy w rosyjskim obwodzie Woroneż, raniąc 14 żołnierzy. Dwie eksplozje na liniach kolejowych spowodowała wykolejenie pociągów logistycznych w zachodnim obwodzie briańskim w Rosji... Te epizody są jednymi z wielu, z długiej serii tajemniczych ataków i sabotażu przeciwko składom ropy, liniom energetycznym i bazom wojskowym zarówno na okupowanym Krymie, jak i w rosyjskich regionach graniczących z Ukrainą, nie wspominając już o atakach dronowych na Moskwę...
Rajd operatorzy HUR można porównać tzw. rajdu Doolittle’a, czyli pierwszego bombardowania Japonii przeprowadzonego z lotniskowców 18 kwietnia 1942 r. Akcja ukraińska i tamto odległe już wydarzenie pokazały to samo: przeciwnik był nimi zaskoczony, jego pewność siebie osłabła, a morale atakujących znacznie wzrosło. Ukraińcy pokazali, że mogą przeciwnika atakować na „jego terytorium” nie tylko artylerią, rakietami i dronami. Jednak, to trzeba sobie powiedzieć, na powtórkę – nawet w mniejszym wydaniu – operacji D-Day trzeba będzie jednak poczekać.