Norwegia stawia na drony morskie. Wyścig amerykańskich gigantów o patrole nad Arktyką

2025-07-03 13:30

Norwegia szykuje zakup dronów dalekiego zasięgu do patrolowania Arktyki i Północnego Atlantyku. W grze o ten lukratywny kontrakt rywalizują dwaj amerykańscy giganci Northrop Grumman z MQ-4 Triton i General Atomics z MQ-9B SeaGuardian. Systemy bezzałogowe, które chce zakupić Norwegia, mają nie tylko wzmocnić wojskowy nadzór nad strategicznymi dla Oslo wodami, ale też wesprzeć ratownictwo i ochronę środowiska.

Spis treści

  1. Arktyka jest strategiczna a tradycyjne samoloty nie wystarczą
  2. Rozważani są dwaj amerykańscy giganci
  3. Decyzja będzie wielowymiarowa

Arktyka jest strategiczna a tradycyjne samoloty nie wystarczą

Norwegia stoi przed ważną decyzją, która znacząco wzmocni jej obecność i zdolność do stałego nadzoru morskiego na ogromnych, trudnych i coraz bardziej strategicznych wodach Północy. Kraj ten od dawna jest świadomy, że Arktyka to obszar o rosnącym znaczeniu zarówno gospodarczym, jak i militarnym.

Coraz intensywniejszy ruch statków handlowych, wzrost zainteresowania wydobyciem surowców naturalnych, a jednocześnie wzrost aktywności rosyjskiej floty sprawiają, że kluczowe staje się posiadanie narzędzi, które pozwolą patrzeć daleko i długo, w każdych warunkach pogodowych i o każdej porze roku.

Tradycyjna flota morskich samolotów patrolowych, nawet tak nowoczesnych jak P-8A Poseidon, ma swoje ograniczenia, ich loty są kosztowne, czas operacyjny jest ograniczony przez zmęczenie załóg i konieczność rotacji, a przy rozległości Morza Norweskiego i obszarów wokół Svalbardu nie sposób pokryć wszystkiego przez całą dobę. Dlatego w Oslo zapadła decyzja, by pójść krok dalej i poważnie rozważyć systemy bezzałogowe, które są w stanie latać kilkadziesiąt godzin bez przerwy, dzięki czemu władze norweskie będą mogły śledzić wszystko, co dzieje się na wodzie i przesyłać dane w czasie rzeczywistym do operatorów na lądzie.

Rozważani są dwaj amerykańscy giganci

Rozważane są dwie amerykańskie konstrukcje, które różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale i filozofią użycia. Northrop Grumman proponuje RQ-4 Triton duży strategiczny bezzałogowiec klasy HALE, który potrafi wznieść się na wysokość nawet 15 km i pokryć swoim radarem gigantyczne obszary. Jego przewagą ma być możliwość działania powyżej zasięgu większości zagrożeń i warunków atmosferycznych. Jest to bez wątpienia jego wielka zaleta, żeby nie powiedzieć kluczowa. Czyni to z niego bardziej odporny system na potencjalne próby zakłócania czy zestrzelenia. Ponadto ciężkie warunki atmosferyczne, w których mają operować przyszłe bezzałogowce, nie stanowiłyby dla niego tak dużego problemu.

Z kolei General Atomics oferuje MQ-9B SeaGuardián, jest to platforma wywodzącą się z rodziny Predatorów i Reaperów, które zostały już sprawdzone w rozpoznaniu i misjach bojowych na całym świecie, jednak ta wersja jest specjalnie dostosowana do operacji morskich. Konstrukcja General Atomics w porównaniu do tej Northropa jest mniejsza, może latać niżej, ale jest również bardziej elastyczny i jak twierdzą jego zwolennicy, tańszy w zakupie i eksploatacji. Mogłoby to pozwolić Norwegii kupić kilka sztuk i ustawiać je w różnych punktach w zależności od sytuacji.

Za kulisami tej technologicznej rywalizacji toczy się też dyskusja o tym, co jest dla Norwegii ważniejsze, maksymalny zasięg i wysokość lotu, czy większa liczba jednostek, które mogą działać jednocześnie w kilku miejscach. Northrop Grumman nie ukrywa, że według nich jeden Triton może zastąpić kilka SeaGuardianów, co w dłuższej perspektywie miałoby się przełożyć na większą efektywność, choć oczywiście zakup i obsługa tak zaawansowanego systemu kosztują więcej.

Garda: Rafał Dutkiewicz - Platforma Bezpieczeństwa i Obronności

Decyzja będzie wielowymiarowa

Decyzja nie zapadnie z dnia na dzień, bo norweska agencja odpowiedzialna za zakupy sprzętu wojskowego prowadzi teraz bardzo szczegółowe analizy poprzez tworzenie scenariuszy operacyjnych. Istotną kwestią jest integrację z istniejącym systemem rozpoznania, którą Oslo również bierze pod uwagę przy wyborze platformy, a przede wszystkim stara się znaleźć balans między tym, co Norwegowie chcieliby mieć, a tym, co da się realnie wdrożyć i utrzymać w Arktyce. Kluczowe będzie też, by wybrane systemy potrafiły bezproblemowo współpracować z P-8A Poseidon, który stał się kręgosłupem norweskich patroli morskich, jednak w tej kwestii nie powinno być problemu, ponieważ wszystkie te platformy posiadają amerykański rodowód.

W tej dyskusji przewija się też wątek wielozadaniowości. Norwegowie nie patrzą na drony wyłącznie jak na narzędzie do wykrywania rosyjskich okrętów podwodnych czy monitorowania szlaków handlowych. Ważny jest też wymiar cywilny poprzez poszukiwania i ratownictwo, kontrolę zanieczyszczeń oraz reagowanie na wypadki tankowców i inspekcję łowisk rybnych.

Bezzałogowy system latający, który może latać przez dwie doby bez przerwy, jest w stanie dotrzeć do rejonu kryzysu szybciej niż jednostki pływające czy samoloty załogowe i dostarczyć kluczowe dane, zanim załogi ratownicze podejmą decyzję, jak działać. Wszystko to dzieje się w szerszym kontekście bezpieczeństwa zbiorowego, Norwegia jest lojalnym i aktywnym członkiem NATO, która szeroko współpracuje z USA, Wielką Brytanią i innymi państwami północnej flanki Sojuszu, więc interoperacyjność sprzętu jest nie tylko pożądana, ale wręcz wymagana.

MQ-9 Reaper holandia

i

Autor: GA-AS/ Materiały prasowe

Ostatnim, ale nie mniej istotnym a może właśnie najbardziej kluczowym jest wymiar polityczny,  pokazuje on, że Norwegia bierze na siebie odpowiedzialność za monitorowanie jednego z najbardziej wrażliwych regionów Europy i w razie potrzeby może dzielić się obrazem sytuacyjnym z sojusznikami.

Decyzja o wyborze konkretnego systemu będzie miała daleko idące konsekwencje nie tylko dla obronności, ale i dla norweskiego przemysłu i bazy technologicznej. Na pewno pojawią się rozmowy o tym, w jakim stopniu którykolwiek z producentów będzie skłonny dzielić się technologią, budować serwis czy szkolenia na miejscu, a także o tym, jak ten projekt wpisze się w szersze modernizacje i rozwój baz lotniczych, takich jak Andøya.

Wszystko wskazuje więc na to, że Norwegia chce zyskać oczy i uszy nad Północnym Atlantykiem i Arktyką, które będą otwarte 24 godziny na dobę przez cały rok. To odpowiedź na nową rzeczywistość, w której morze nie jest już tylko źródłem ryb i ropy, ale też potencjalnym teatrem rozgrywek wielkich mocarstw.

Portal Obronny SE Google News