Uniwersalne szkolenie wojskowe, które nie jest poborem

2025-04-23 12:34

To, co my w Europie nazywamy poborem, za oceanem, w Stanach Zjednoczonych określane jest mianem uniwersalnego szkolenia wojskowego (universal military training). Różnica jest istotna, nie tylko terminologicznie, choćby z tego względu, że pobór zakłada wcielenie do sił zbrojnych, a szkolenie kończy się zakwalifikowaniem każdego, kto je przeszedł, do aktywnej lub pasywnej rezerwy.

Pobór do wojska 2022 obowiązkowy? TE słowa nie zostawiają wątpliwości!

i

Autor: Pawel Wodzynski, East News Pobór do wojska 2022 obowiązkowy? TE słowa nie zostawiają wątpliwości!

Niektórzy objęci selektywnym szkoleniem decydują się na podpisanie kontraktu z armią i wówczas możemy mówić o poborze, ale mamy zawsze do czynienia z podwójną selekcją. Po pierwsze szkolenie jest zawsze selektywne, bo nie wszyscy z danego rocznika są nim objęci, a po drugie kontrakty z siłami zbrojnymi podpisuje jeszcze mniejsza liczba osób, tych które tego chcą i takich, które są potrzebne siłom zbrojnym. Amerykanie wcale nie uważają, że ochotnicza rekrutacja do sił zbrojnych, mimo że od czasów Nixona mają taki system, gwarantuje, iż do wojska trafią najlepsi - ci, których armia potrzebuje. Z faktu, że ktoś widzi swą przyszłość w mundurze nie wynika automatycznie, iż jest on najlepszym wyborem z perspektywy sił zbrojnych. Może okazać się bowiem, że ci najlepsi, obdarzeni najlepszymi zdolnościami, zarówno fizycznymi, jak i psychologicznymi czy poznawczymi wybierają inną, pozawojskową ścieżkę kariery zawodowej. Modelowo zatem utrzymanie ochotniczego (zawodowego) systemu służby wojskowej wcale nie oznacza optymalnego wydatkowania funduszy publicznych, bo szkoleniu mogą podlegać nie najlepsi, ale ci, którzy interesują się karierą zawodowego żołnierza.

Nota bene, wprowadzenie uniwersalnego szkolenia wojskowego nie musi oznaczać, iż siły zbrojne likwidują dotychczasowy model rekrutacji, polegający na organizowaniu akcji werbunkowej i namawianiu obywateli, aby ci zdecydowali się zostać żołnierzami zawodowymi. Takie podejście pozwala nam oddzielić kwestie uniwersalnego szkolenia od tych, które związane są z wielkością sił zbrojnych i kosztami ich utrzymywania w czasie pokoju.

Dlaczego warto mieć przeszkolonych obywateli?

Zacznijmy jednak od rozważań na inny temat, a mianowicie dlaczego winno nam zależeć na posiadaniu wystarczająco dużej liczby obywateli, którzy przeszli podstawowe przeszkolenie wojskowe​? Kwestia wydaje się banalna, ale tylko na pozór. Jest rzeczą oczywistą, że dysponowanie aktywną rezerwą znakomicie skraca czas niezbędny, aby zagrożone państwo skokowo zwiększyło swe siły zbrojne. W Stanach Zjednoczonych, jak się uważa, w optymistycznym scenariuszu po ogłoszeniu mobilizacji potrzebne będzie 12 miesięcy, aby obywateli zmobilizować (procedury administracyjne zajmą ok. 6 miesięcy) i przeszkolić (podstawowe szkolenie zajmuje pół roku). Ukraina była w stanie, po rosyjskiej agresji, szybko wystawić liczną armię, bo miała rzeszę 400 tys. obywateli, którzy po roku 2014 przewinęli się przez rozmaite formacje zbrojne, byli na froncie, walczyli i nie potrzebowali długiego szkolenia. Finowie mogą utrzymywać relatywnie niewielkie zawodowe siły zbrojne, które nie stanowią wielkiego ciężaru dla budżetu, bo mają przeszkolonych rezerwistów, którzy maksymalnie w ciągu miesiąca od wydania stosownych rozkazów zasilą armię i umożliwią jej rozwinięcie do wielkości 280 tys. żołnierzy.

Polskie ustawodawstwo rozróżnia pasywną i aktywna rezerwę sił zbrojnych. W ramach ćwiczeń tej pierwszej ma być w tym roku powołanych, zgodnie z rozporządzeniem, 200 tys. osób, aktywnych rezerwistów ma być szkolonych 30 tys. Różnica między pierwszą a drugą grupą polega na intensywności szkolenia. O ile w przypadku aktywnej rezerwy ma to być nie mniej niż 88 dni w roku (w czasie wolnym od pracy) i nie mniej niż 14 dni jednorazowo, o tyle w pierwszej grupie odbycie znacznie krótszego kursu pozwala zaliczyć tych, którzy je odbyli, do grupy przeszkolonych. Warto w związku z tym przypomnieć, że do grupy rezerwy pasywnej zalicza się wszystkich, którzy odbędą szkolenie w ramach Legii Akademickiej, co jest o tyle istotne, że za jego przeprowadzenie nie odpowiadają siły zbrojne, a wyższe uczelnie, które otrzymują na ten cel środki z budżetu państwa. Przykład ten udowadnia nam, że i w naszym przypadku nie ma iunctim, bezpośredniego związku między siłami zbrojnymi i szkoleniem rezerwistów, i ta ostatnia aktywność nie wymaga bezpośredniego zaangażowania wojska, a może być prowadzona przez cywilnych instruktorów rekrutujących się choćby z grona byłych żołnierzy zawodowych.

"Mobilizacja w XXI wieku musi mieć charakter narodowy"

Zasadniczą kwestią, którą warto poruszyć jest pytanie, dlaczego powinniśmy myśleć o szkoleniu rezerwistów i jak ewentualne zmiany na tym polu wpływają na naszą reputację w oczach rywali strategicznych. Jak zauważył Mick Ryan, generał rezerwy, znany australijski komentator wojskowy, rząd każdego demokratycznego państwa, oceniając sytuacje bezpieczeństwa, „musi zbilansować narodowy dobrobyt i bezpieczeństwo”. Utrzymywanie większych sił zbrojnych w związku z narastającymi zagrożeniami kosztuje więcej zmniejszając automatycznie skalę narodowego „dobrobytu”, czyli obniżając konsumpcję, co wymaga poszukiwania nowego punktu równowagi w którym społeczeństwa będą akceptowały wyższe nakłady i zadowolone będą z poziomu bezpieczeństwa. Kwestia ta nie ma wyłącznie wymiaru finansowego, choć wydatki budżetowe są najczęściej dyskutowane w związku z rozbudową zdolności sił zbrojnych. Jak argumentował Ryan „aby osiągnąć ten nowy punkt równowagi, konieczne będzie coś więcej, niż tylko ponowne rozdzielenie budżetów rządowych. Mobilizacja obejmuje celowe, zaplanowane wykorzystanie zasobów społeczeństwa w celu osiągnięcia celów narodowych w czasie wojny, kryzysu lub katastrofy. Będzie wymagać bardziej holistycznego podejścia do mobilizacji potencjału narodowego, aby zapewnić nie tylko zachowanie suwerenności narodowej, ale także przetrwanie samej demokracji w XXII wieku. Być może najważniejsze będzie wymaganie, aby rządy prowadziły szczere i długie rozmowy ze swoimi obywatelami. Mobilizacja w XXI wieku musi mieć charakter narodowy i wymagać społecznej zgody obywateli”.

Rywale muszą dostać mocny sygnał

Innymi słowy proces przekonywania obywateli, aby ci akceptowali zarówno większe wydatki budżetowe, jak i nowe obowiązki wiele będzie mówił o tężyźnie naszego systemu politycznego, stopniu zaufania obywateli do państwa i gotowości do obrony. Mobilizacja zasobów jest zatem, jak argumentuje Ryan, kluczowym elementem odstraszania. Jeśli nie jesteśmy w stanie przeorganizować naszego życia politycznego i społecznego w obliczu zagrożenia, to wysyłamy w ten sposób naszym rywalom wyraźny sygnał świadczący bardziej o słabości niż sile i determinacji. „Jedną z możliwości, którą nawet małe i średnie państwa mogą wykorzystać, aby znacząco wpłynąć na strategiczny rachunek przeciwnika – dowodzi Ryan - jest jego zdolność do mobilizacji. Mobilizacja jest krytycznym elementem odstraszania, ponieważ istnienie planów mobilizacyjnych i regularne powtarzanie kluczowych elementów tego planu będzie widoczne dla potencjalnych przeciwników i prawdopodobnie będzie miało wpływ na ich strategiczne podejmowanie decyzji dotyczących agresji, przymusu i wojny”. W takim ujęciu zdolność do mobilizacji zasobów, w tym ludzkich, jest „manifestacją woli” a plany mobilizacyjne, związane z tym ćwiczenia i podejmowane działania czytelną demonstracją gotowości do obrony i oporu.

Rozbudowa sił zbrojnych nie wystarczy

W takim ujęciu problemy rekrutacyjne, z którymi mają do czynienia siły zbrojne wszystkich państw europejskiego zachodu, a w największym stopniu Niemcy, którym do wypełnienia przyjętych już na siebie obowiązków w NATO brakuje ponad 100 tys. żołnierzy i aktywnych rezerwistów, będą odczytywane przez przeciwnika w kategorii słabości, braku woli walki i stawiania oporu. Modelowo im większa jest rzesza ochotników tym lepiej, bo motywacja wcielonych do sił zbrojnych na mocy obowiązujących przepisów prawa może okazać się w czasie konfliktu niewystarczająca. Siła woli zagrożonego narodu (państwa), o czym pisał już Clausewitz, jest „kluczowa, ponieważ odstraszanie ostatecznie polega na oddziaływaniu na postrzeganie potencjalnego agresora. Jeśli dostrzegą, że potencjalny naród docelowy nie ma woli, uznają to za zachętę do agresji. Jeśli jednak dostrzegą, że ich cel posiada wolę przeciwstawienia się agresji, będzie to miało efekt odstraszający”. Inny mechanizm odstraszania, który nierozłącznie związany jest ze zdolnością do mobilizacji, wynika z faktu, iż manifestując nasze przygotowanie wpływamy na to, co przeciwnik myśli o intensywności, a przede wszystkim długości przyszłej wojny. Jeśli jesteśmy się w stanie szybko zmobilizować, a nasze zasoby, zarówno biorąc pod uwagę tzw. siłę żywą, jak i potencjał sektora przemysłowego, są znaczące, to oddala się perspektywa krótkiej wojny, co może mieć wpływ na zniechęcenie potencjalnego agresora. Dodatkowym, korzystnym z naszej perspektywy czynnikiem odstraszania jest wprowadzenie w kalkulacje strategiczne przeciwnika elementu niepewności. Jeśli nie jest on w stanie ocenić, jak sprawnie przeprowadzimy mobilizację naszych zasobów i o jakiej skali jest mowa, to musi on zakładać najgorsze dla siebie scenariusze, co też korzystnie wpływa na siłę naszego odstraszania. Jeśli zatem chcemy bronić pokoju, a wzmocnienie odstraszania ma taki przede wszystkim cel, to raczej winniśmy kłaść nacisk na zdolności do mobilizacji, a nie koncentrować się wyłącznie na rozbudowie sił zbrojnych. Nikt rozsądny nie kwestionuje potrzeby modernizacji sprzętowej i rozbudowy kadrowej armii, ale nie uzupełniając tych zdolności potencjałem mobilizacyjnych popełniamy błąd koncentrowania się wyłącznie na jednej, ważnej, choć niewystarczającej, sferze naszego bezpieczeństwa.

Wróćmy jednak do kwestii poboru albo uniwersalnego szkolenia wojskowego. W Stanach Zjednoczonych rozlegają się głosy na temat potrzeby wprowadzenia tego rodzaju programów. Ich celowość, z punktu widzenia sił zbrojnych nie jest podważana, bo jest rzeczą oczywistą, że w sytuacji wojny lub narastającego zagrożenia im do wojska trafiają lepiej przygotowani rekruci, tym lepiej. Jeśli zatem rozpoczniemy i zrealizujemy powszechne szkolenie strzeleckie, to kursy realizowane przez wojsko po ogłoszeniu mobilizacji mogą być inaczej skalibrowane.

Przywrócenie poboru to kwestia czasu

W Polsce tradycyjnie za przeszkolenie wojskowe odpowiadają siły zbrojne. Jednak w czasie pokoju nie jest to rzeczą łatwą, bo albo jego organizowanie będzie odciąganiem wojska od podstawowych zadań, albo będzie wymagało zbudowania dodatkowej, równoległej struktury, co jest zadaniem zarówno czasochłonnym, jak i kosztownym. Ale czy rzeczywiście tak być musi? Jeśli za przeszkolenie Legii Akademickiej odpowiadać mogą wyższe uczelnie, to dlaczego programów szkolenia strzeleckiego nie mogłyby realizować podmioty prywatne? Operatorów sprzętu, w tym kierowców obsługujących siły zbrojne prywatne i liczne szkoły nauki jazdy, a operatorów dronów, jak ma to miejsce choćby na Ukrainie czy w Rosji, przygotowywać szkoły ponadpodstawowe? W Estonii, która nigdy nie zrezygnowała z powszechnej służby, w siłach zbrojnych młodzież jest szkolona w toku obozów organizowanych przez Kaitseliit, tamtejszy odpowiednik naszego harcerstwa oraz w czasie roku szkolnego (35 godzin). W Szwecji istnieje podobny system, a kadeci kończą 4-stopniowy kurs przygotowawczy o narastającej skali trudności. Podobnie jest na Litwie i Łotwie.

Nie ma zatem żadnych przeszkód, aby również w Polsce zacząć wdrażać programy w zakresie uniwersalnego szkolenia wojskowego, które nie muszą być łączone automatycznie z przywróceniem systemu poboru powszechnego. Jego przywrócenie jest moim zdaniem tylko kwestią czasu, choć raczej na pewno będziemy mieć do czynienia z systemem selektywnym, zbudowanym zgodnie z zapotrzebowaniem sił zbrojnych. Jeśli myśleć o takiej formule, a w państwach średnich, takich jak Polska raczej z pewnością pobór będzie miał charakter selektywny, nawet w Izraelu nie jest on bowiem powszechny, to wówczas zdolności sił zbrojnych muszą być uzupełnione umiejętnościami społeczeństwa, nawet tych, którzy nie zostaną wyselekcjonowani. To tym bardziej uzasadnia potrzebę wprowadzenia modelu powszechnego, uniwersalnego szkolenia wojskowego.

Chłopaków brać do WOJSKA! Kobiety też, bo równouprawnienie! Polacy GOTOWI na obowiązkowy pobór do ARMII? – Komentery
Portal Obronny SE Google News