Niemcy idą śladem Polski? Berlin rozważa 5% PKB na zbrojenia

2025-06-03 12:29

Niemiecki rząd rozważa zwiększenie wydatków na obronność w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji. W czasie wywiadu dla gazety „Sueddeutsche Zeitung” szef MSZ Niemiec Johann Wadephul, powiedział, że Niemcy są gotowe przyjąć cel 5% PKB na obronność. Jak dodał: „Ten cel nie jest w koalicji kwestionowany”. Minister podkreślił także konieczność jedności w NATO i przekonanie społeczeństwa o potrzebie poniesienia tych kosztów.

Spis treści

  1. Niemcy się zbroją
  2. Czy pieniądze na obronność się znajda?
  3. Nie wszyscy pochwalają optymizm co do wydatków na obronność
  4. Niemcy nie chcą by USA opuszczały Europę
  5. Czy Europa potrzebuje planu B na wypadek opuszczenia USA?

Niemcy się zbroją

Niemcy powoli zaczynają rozumieć, że sytuacja międzynarodowa jest na tyle niebezpieczna, że konieczna jest zmiana dotychczasowej polityki. Dlatego też Niemcy planują więcej wydawać na obronność i jednocześnie stać się liderem nowych zmian w Europie jeśli chodzi o bezpieczeństwo.

Niedawno pisaliśmy o tym, że szef MSZ Niemiec Johann Wadephul, poparł apel prezydenta USA, Donalda Trumpa, o zwiększenie wydatków państw NATO na obronność do 5% PKB. 

Teraz w czasie rozmowy z gazetą „Sueddeutsche Zeitung” powiedział, że Niemcy są gotowe przyjąć cel 5% PKB na obronność.

Jak powiedział:

„Ten cel nie jest w koalicji kwestionowany. Po oświadczeniach kanclerza, ministra obrony i także mojej deklaracji sprawa jest jasna. Oczywiście musimy jeszcze podjąć wymagane decyzje w rządzie i w parlamencie. Umowa koalicyjna jest w tej sprawie jednoznaczna – to, co zostanie uchwalone na szczycie NATO w czerwcu w Hadze, będzie zrealizowane” – wyjaśnił szef niemieckiej dyplomacji.

Garda: Tor testowy WISŁA - WITPiS

Jak dodał, nie wątpi, że „mądra propozycja” sekretarza generalnego Sojuszu, żeby do 2032 r. wydawać 3,5 proc. PKB na obronę i 1,5 proc. na istotną dla obrony infrastrukturę, zostanie przyjęta. W przypadku fiaska szczytu NATO doszłoby jego zdaniem do „niepewności, na które nie możemy sobie pozwolić”.

Zapytany, czy NATO jest zagrożone, odparł:

"To dla mnie zbyt hipotetyczne i odwraca uwagę od rzeczywistego zadania. Na podstawie rozmów z kolegami z państw NATO mogę jednak powiedzieć, że na szczęście wszyscy wiedzą, o co toczy się gra".

Czy pieniądze na obronność się znajda?

Kwestia pieniędzy na obronność przez ostatnie lata była dla Niemiec drażliwym tematem. Musimy pamiętać, że dwa procent na obronność Niemiec to nie jest to samo co np. Polski. Tak samo 5% PKB Niemiec to nie równa się tyle, co Polskie PKB na obronność, to będą ogromne sumy, będzie to prawie połowa niemieckiego budżetu Berlina. Gdyby Niemcy zaczęli wydawać 5% PKB na obronność, to kosztowałoby ich 215 miliardów euro. A obecny projekt budżetu na ten rok zakłada 488 miliardów euro. Dla porównania wydatki na obronność Polski w 2025 roku wyniosą 186,6 mld zł, co stanowi 4,7% PKB. A budżet Polski na 2025 rok zakłada dochody w wysokości 632,6 mld zł.

Jak zauważa Deutsche Welle, będzie trzeba zabrać pieniądze z jakiegoś obszaru, tutaj zagrożone mogą być budżety na opiekę społeczną, edukację i pomoc zagraniczną.

Jak mówił szef MSZ w czasie wywiadu:

"Jako polityk nie mogę uniknąć tej trudności. Rosja nam zagraża. Wiemy, że Rosja przeszła na gospodarkę wojenną. Wiemy o ogromnym programie zbrojeniowym Chin i wiemy, że handel bronią kwitnie w regionach, które zostały mocno dotknięte terroryzmem, zwłaszcza w Afryce. Widzimy, że grupy terrorystyczne, takie jak Houthis, mogą praktycznie sparaliżować morski szlak handlowy, taki jak ten prowadzący przez Kanał Sueski i Morze Czerwone. Musimy się przed tym wszystkim bronić i - jeszcze lepiej - uzbroić się".

Nie wszyscy pochwalają optymizm co do wydatków na obronność

Przewodniczący klubu parlamentarnego SPD Matthias Miersch, wypowiedział się przeciwko debacie w koalicji rządzącej na temat żądania USA, aby państwa członkowskie NATO inwestowały w przyszłości pięć procent swojego PKB w obronność. Uważa, że ​​„rzucanie teraz procentami przeciwko sobie” nie jest dobrym pomysłem.

Według Mierscha o wiele ważniejsze jest faktyczne umożliwienie inwestycji w obronność. Jak powiedział — federalny minister obrony Boris Pistorius słusznie zauważył, że „nie chodzi o procenty, ale przede wszystkim o to, co chcemy zrobić, gdzie musimy inwestować”.

Miersch stwierdził, że w związku z tą propozycją Rutte, która zakłada tradycyjne wydatki na obronę w wysokości 3,5 procent produktu krajowego brutto (PKB) i dodatkowe 1,5 procent na infrastrukturę nadającą się do celów wojskowych - pozostaje jeszcze wiele otwartych kwestii. Według niego należy wyjaśnić, czy koszty straży pożarnej również będą zaliczane do wydatków, jak obecnie dyskutuje się we Francji.

Jedno jest jednak pewne: dyskusja na temat procentów nie prowadzi nas do niczego” – powiedział przewodniczący frakcji SPD. Miersch broni dobrowolności służby wojskowej Na pytanie, czy popiera postulat kanclerza Merza, aby Bundeswehrę uczynić najsilniejszą armią w Europie pod względem konwencjonalnym, Miersch nie odpowiedział bezpośrednio.

"W każdym razie musimy wzmocnić Europę, to jest oczywiste" – powiedział.

Miersch bronił również planu koalicji CDU/CSU i SPD, aby w ramach planowanej służby wojskowej postawić na zasadę dobrowolności. „Nie uważam, aby teraz warto było rozważać wprowadzenie służby obowiązkowej”. Ostatnio ponownie pojawiły się głosy domagające się powrotu do służby obowiązkowej. Minister obrony Pistorius nie wykluczył tego wyraźnie, ale podobnie jak Miersch podkreślił, że rząd federalny skupia się na modelu dobrowolnym. Według Miersch Bundeswehrę należy ponownie uczynić atrakcyjną dla młodych ludzi. „W ostatnich latach nie udało się tego osiągnąć i dlatego uważam, że należy po prostu poczekać, zanim podejmie się kolejny krok”.

Niemcy nie chcą by USA opuszczały Europę

Zapytany, czy o relacje transatlantyckie odparł:

"Trzeba być transatlantykiem, to leży w interesie Europy, ale także Stanów Zjednoczonych i, nawiasem mówiąc, Kanady, aby nasz sojusz trwał. Gwarantuje on pokój i stabilność od dziesięcioleci".

Jak mówił dalej:

"Prezydent Trump intuicyjnie myśli mniej w kategoriach instytucji lub sojuszy. Nie działa w sposób, do którego przyzwyczailiśmy się przez dziesięciolecia. Ale poza uwagą na samym początku swojej pierwszej kadencji, nie zakwestionował sojuszu w ani jednym zdaniu ani na marginesie. Stany Zjednoczone trzymają się swoich zobowiązań. Wszyscy powinniśmy być ostrożni i nie formułować samospełniających się przepowiedni. Radzę rozmawiać o tym, co nas łączy".

Dodając: "łączą nas interesy, a także wartości. Są one wzajemne".

Minister zapytany, że Trump woli rozmawiać o pieniądzach odparł:

"Stany Zjednoczone mają taki moment, kiedy żądają, aby Europa wzięła na siebie większą odpowiedzialność, a także większy ciężar finansowy. Sojusz rozwija się nie tylko dzięki doskonałym oświadczeniom, ale także dzięki działaniom. Należy wnieść znaczący wkład w zdolności obronne. A to polega przede wszystkim na pieniądzach na zakup sprzętu wojskowego i zapewnienie personelu. Mamy pewne zaległości do nadrobienia w obu obszarach. W koalicji mamy wyraźną wolę polityczną, aby to zrobić – a dzięki poprawce do konstytucji mamy również możliwość zaradzenia niedociągnięciom".

Czy Europa potrzebuje planu B na wypadek opuszczenia USA?

Szef MSZ Niemiec Johann Wadephul, zapytany, czy Europa potrzebuje planu B na wypadek, gdyby USA wycofały się z NATO oraz czy jest potrzebny nowy parasol bezpieczeństwa, odparł:

"Każdy czołg pozyskany przez Bundeswehrę, która obecnie przyczynia się do wzmocnienia NATO, jest również wkładem w europejskie zdolności obronne. Muszę jednak jasno powiedzieć, że w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie możliwe zastąpienie amerykańskiego parasola nuklearnego. Jeśli jednak chodzi o kwestie nuklearne, mamy nową kulturę dyskusji. Friedrich Merz pokazał, że jest otwarty na debatę zainicjowaną przez Emmanuela Macrona. Zasadniczo rozmawiamy więc z Francją i Wielką Brytanią o tych kwestiach".

W lutym F. Merz wyraził zainteresowanie ochroną Niemiec przez francuską broń atomową po tym, jak Macron wznowił swoje działania, aby mówić o europejskim wymiarze francuskiego odstraszania nuklearnego. Macron powiedział kilkukrotnie, że jest otwarty na rozpoczęcie dialogu z europejskimi partnerami na temat odstraszania nuklearnego. Zainteresowanie francuskim parasolem nuklearnym wyraziły takie kraje jak Dania, Polska i Litwa. 

Jak przypomina Politico w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii Francja nie jest członkiem grupy planowania nuklearnego NATO. Jednak jej siły nuklearne są niezależne od USA, co czyni je użytecznymi w przypadku wycofania się Ameryki z Europy pod rządami Trumpa. Francuska broń nuklearna opiera się przede wszystkim na okrętach podwodnych, z których każdy jest uzbrojony w 16 pocisków nuklearnych. Ale francuskie samoloty Rafale także mogą ją przenosić.

Jednak w ostatnim casie Le Figaro zwróciło uwagę, że liczący 290 głowic francuski arsenał nuklearny może nie być wystarczający, jeśli chodzi o "rozszerzone odstraszanie" w interesie krajów europejskich.

"Z 290 głowicami Francja, jedyna w Unii Europejskiej potęga wyposażona w broń nuklearną, trzyma się logiki (potencjału) "ściśle wystarczającego". Niektórzy eksperci uważają jednak, że ta doktryna pasuje już do nowego kontekstu strategicznego" - zauważa "Le Figaro".

Dodaje, że ten "nowy kontekst strategiczny" polega na "rozszerzeniu rosyjskiego i chińskiego zagrożenia nuklearnego i ryzyku wycofania się Stanów Zjednoczonych" z Europy. Przypominając, że Wielka Brytania przerwała redukcję swojego arsenału jądrowego, dziennik ostrzega, że "arsenał francuski nie byłby wystarczający do chronienia i odstraszania na całym kontynencie europejskim".

"Le Figaro" cytuje raport amerykańskiego think tanku Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), w którym oceniono, że "Francja i Wielka Brytania powinny umiarkowanie powiększyć swoje arsenały strategiczne". Europa zaś powinna "rozwinąć nową strategię" na rzecz swojego bezpieczeństwa.

Natomiast analityczka Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI) Heloise Fayet powiedziała dziennikowi, że refleksja Francji i krajów europejskich dopiero się zaczyna. "Kwestia liczby głowic jest przedwczesna", choć "sojusznicy mogliby się poczuć uspokojeni zwiększeniem" tej liczby - powiedziała Fayet. Jej zdaniem pilne jest obecnie "wzmocnienie konwencjonalnych zdolności" w Europie, a celem odstraszania nuklearnego "nie jest kopiowanie modelu amerykańskiego".

Sonda
Czy Niemcy staną się liderem wydatków na obronność?
Portal Obronny SE Google News