Jak podano w komunikacie prasowym z 7 grudnia: „we współpracy z Siłami Obronnymi Gujany (GDF) Dowództwo Południowe Stanów Zjednoczonych (USSOUTHCOM) przeprowadzi w dniu 7 grudnia operacje powietrzne w Gujanie” – podano w komunikacie prasowym, w którym podkreślono, że będą to "rutynowe" ćwiczenia mające na celu wzmocnienie partnerstwa w zakresie bezpieczeństwa” między USA a Gujaną „oraz wzmocnienie współpracy regionalnej”.
„Stany Zjednoczone będą nadal angażować się jako zaufany partner Gujany w dziedzinie bezpieczeństwa oraz promować współpracę regionalną i interoperacyjność” – czytamy w oświadczeniu.
Nie jest jasne, czy ćwiczenia lotnicze się zakończyły, jakie zasoby lotnicze były w to zaangażowane i czy było to zaplanowane wcześniej. Stany Zjednoczone rutynowo prowadzą misje szkoleniowe z Gujaną. Jednak jak można się domyśleć, zapewne była do reakcja USA na referendum w Wenezueli, by pokazać jedność i gotowość amerykańskiej armii dla Gujany.
Tego samego dnia minister obrony Wenezueli Władimir Padrino Lopez oświadczył, że amerykańskie wojskowe ćwiczenia lotnicze w Gujanie stanowią „nieszczęśliwą prowokację”.
„Ta nieszczęśliwa prowokacja Stanów Zjednoczonych na rzecz (...) ExxonMobil w Gujanie to kolejny krok w złym kierunku” – napisał na platformie X Lopez, odnosząc się do amerykańskiej firmy, która jest jednym z głównych operatorów wydobywających ropę naftową w Gujanie.
Prezydent Gujany Irfaan Ali poinformowała 5 grudnia w wywiadzie dla CBS News, że jego kraj wraz ze swoimi sojusznikami przygotuje zasoby wojskowe, aby przygotować się na „najgorszy scenariusz”, ale wyraził nadzieję, że do konfliktu nie dojdzie. „Naszą pierwszą linią obrony jest dyplomacja" - powiedział Ali CBS News, dodając, że Gujana skontaktowała się z przywódcami za granicą, w tym w USA, Indiach i na Kubie, mając nadzieję, że „mogą zachęcić Wenezuelę do robienia tego, co słuszne, i zapewnić, że nie będą działać w sposób lekkomyślny lub ryzykowny, który mógłby zakłócić pokój w tej strefie”.
W Brazylii prezydent Luiz Inácio Lula da Silva również wyraził „rosnące zaniepokojenie” napięciem na północnej granicy swojego kraju, mówiąc, że „jeśli jest coś, czego nie chcemy tutaj, w Ameryce Południowej, to jest to wojna. "
Armia brazylijska oświadczyła w środę, że wzmacnia swoją obecność w północnych miastach Pacaraima i Boa Vista, które graniczą z Wenezuelą, w ramach wysiłków „zagwarantujących nienaruszalność tego terytorium”.
Poza tym, jak podała agencja Reuters na podstawie doniesień brazylijskiego wywiadu, wywiad wykrył gromadzenie się wenezuelskich sił zbrojnych w pobliżu granicy z Gujaną.
Napięcie między Gujaną a Wenezuelą wzrosło od niedzieli, gdy Caracas zorganizowało referendum w sprawie Essequibo, regionu znajdującego się pod administracją Gujany. Według oficjalnych danych – kwestionowanych przez wielu obserwatorów – w referendum wzięło udział około 10,4 mln wenezuelskich wyborców, a 95 proc. z nich opowiedziało się za integracją Essequibo ze swoim krajem.
Jak na razie trudno stwierdzić, co zrobi Wenezuela, czy dokona inwazji terenu czy tylko wykorzystuje referendum na potrzeby wewnętrzne. Mówi się, że referendum było próbą Maduro pokazania siły i oceny poparcia swojego rządu przed wyborami w 2024 r., a nie przedstawieniem rzeczywistego prawdopodobieństwa podjęcia działań wojskowych. Nie należy jednak bagatelizować sytuacji, wojna na Ukrainie ale także w Izraelu pokazała, że przywódcy czy organizację są zdolne do wszystkiego, zwłaszcza do nieracjonalnych decyzji.
PM/PAP