Sprawy w Rosji mają się dobrze, a Putin jest the best, albo: samyj łuczszyj
W styczniu, po zmianie w Białym Domu, w Rosji wzrosło (z 45 do 55 proc.) zainteresowanie tym, co dzieje się (i dziać się może) na Ukrainie. Rzecz jasna przy niezmiennie wysokim poparciu (78 proc.) dla działań militarnych prowadzonych, jak to Rosjanie określają, SWO – czy specjalnej operacji wojskowej.
Skoro lud uważa, że sprawy w państwie zmierzają w dobrym kierunku (90 proc.),a niewiele mniej (85 proc.) jest zadowolonych z rządów Władimira Putina, to jasne jest, że wielka jest wiara, że wojna zakończy się zwycięstwem. Dzięki temu zaistnieje pokój. Albo na odwrót: będzie pokój, który będzie dla Rosji zwycięstwem.
Jak powszechnie wiadomo, żeby doszło do pokoju to trzeba chęci dwóch stron, bo do rozpętania wojny wystarczy tylko jedna. Jednak obie strony konfliktu są tak skonfliktowane, że nie będzie pokoju nie tylko bez ich zgody, ale także mediacji państw trzecich, których działania mogą doprowadzić do tego, że wojujące strony przystaną na pokojowe zakończenie wojny.
Co to ma znaczyć, to poza Bogiem, wiedzą Trump i Putin. Może jeszcze prezydent Chin Xi, gdy mu rosyjski złoży raport. Sondowani obywatele uważają, że głównymi krajami „pacemakerami” będą Chiny i Stany Zjednoczone, a także Turcja, Węgry i Indie.
![Portal Obronny SE Google News](https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-T87u-VjMC-y2Ux_portal-obronny-se-google-news-664x442-nocrop.jpg)
Pokój pokojem, ale Rosja musi zwyciężyć
Tu trzeba wejść w szczegóły, bo mają się one nader interesująco. 23 proc. respondentów wskazało Chiny, a 20 proc. Stany Zjednoczone jako mediatora w negocjacjach między Rosją a Ukrainą.8 proc. wskazało Turcję, 6 proc.- Węgry i Indie. 28 proc. ankietowanych nie potrafiło wymienić ani jednego kraju
Zakładając, że wszystkie wymienione państwa byłby pośrednikami między Kijowem a Moskwą (co teoretycznie jest możliwe), to mediować będą trzy państwa bardziej sprzyjające Rosji niż Ukrainie, jedno zasiadające tzw. okrakiem na barykadzie oraz jedno będące sojusznikiem Kijowa.
Trzeba jednak podkreślić, że wiara w „pokój przez zwycięstwo” (albo odwrotnie), w to, że nastanie to za parę miesięcy, wielka w ruskim społeczeństwie nie jest. Typują na przyszły rok. Może dlatego, że prawie trzy czwarte (73 proc.) ankietowanych uważa, że działania militarne powinny być kontynuowane. Pewnie do, jak to powiada się, do „ostatecznego zwycięstwa”. A może nie?
Bo w Rosji, jak to w Rosji, wszystko musi być inne niż gdzie indziej. 73 proc. ankietowanych (w jak najbardziej naukowy i reprezentatywny sposób) może chcieć prowadzenia SWO i jednocześnie… Zarazem 61 proc. badanych uważa, że negocjacje pokojowe powinny rozpocząć się już teraz.
To tyle z grubsza o styczniowym sondażu. Ze jego szczegółami można zapoznać się na tej stronie.
Ojciec narodu wie najlepiej co jest dobre dla jego dzieci
Teraz ktoś może zapytać: a co warte są te sondaże, skoro przeprowadza się je w Rosji? Pytanie jak najbardziej na miejscu. Już o tym kiedyś wspominał dyrektor Centrum Lewady. Mówił, że badania przeprowadzane są rzetelnie, ale czy ankietowani wyrażają w nich prawdziwe przekonania, czy odpowiadają czasem, „po linii i na bazie” rządowej polityki? To już inna strona zagadnienia i niekoniecznie przypisana do Rosji.
Badania sondażowe w takich państwach, w których o demokracji najwięcej jest w konstytucji, a najmniej w życiu, władza lubi wykorzystywać według własnego uznania.
Jeśli Kreml stwierdzi, że SWO trzeba zakończyć, to nie omieszka przywołać danych świadczących, że większość społeczeństwa chce takiego rozwiązania. Jeśli Władimir Władimirowicz Putin – z tej czy innej przyczyny – uzna, że jeszcze nie czas jest na zakończenie wojny, to powoła się na wolę tych, którzy chcą prowadzeni SWO „do zwycięstwa”.
Jest jeszcze inna ewentualność, tylko jaka – to nie pytajcie, nikt nie ma o tym pojęcia… Otóż prezydent Putin może podjąć decyzje niekoniecznie zgodne z wolą większości narodu. W końcu jest jego ojcem od iluś tam kadencji, więc ojciec lepiej wie, co jest dobre dla jego dzieci…