Spis treści
- Nowa faza wojny asymetrycznej. Co robi chiński statek w cieśninach duńskich?
- Statek z Chin uszkodził dwa kable telekomunikacyjne na wysokości szwedzkiej Gottlandii
- Chiny „mają władzę policyjną” nad statkiem tak długo, jak znajduje się on na wodach międzynarodowych
- Czy rosyjski wywiad jest zaangażowany w incydent z masowcem Yi Peng 3?
- Jak powinien zareagować Zachód? NATO stoi przed trudnym wyborem
- Dwie awarie infrastruktury krytycznej w Danii po zatrzymaniu jednostki
- Sir Richard Moore, szef M16: Można mówić o kampanii rosyjskiego sabotażu
- Co zrobią państwa bałtyckie? "Mamy do czynienia z przełomowym momentem"
Nowa faza wojny asymetrycznej. Co robi chiński statek w cieśninach duńskich?
Sprawa jest wielowątkowa, ciekawa i zwiastująca nową fazę wojny asymetrycznej, warto ją zatem lepiej poznać. Zacznijmy od kwestii zasadniczej, a mianowicie: dlaczego bałtyckie państwa NATO są przekonane, jak to powiedział Boris Pistorius, niemiecki minister obrony, że w tym wypadku raczej na pewno mamy do czynienia z aktem sabotażu, a nie wypadkiem w trakcie rejsu polegającym na „zgubieniu” kotwicy? Jak doniósł duński kanał telewizyjny TV2, statek chiński, płynąc do rosyjskiego portu Ust Ługa po ładunek nawozów mineralnych, wykonywał w cieśninach duńskich „nietypowe” manewry, których nie obserwuje się w przypadku innych jednostek handlowych.
Miały one polegać na tym, że znajdując się na północny-wschód od Læsø, największej duńskiej wyspy położonej w tej cieśninie, nagle zwolnił, redukując swa prędkość z 13 do 1 węzła, co oznacza, że praktycznie stanął w miejscu, a potem po jakimś czasie znów przyspieszył. Eksperci przeanalizowali całą trasę jednostki z egipskiego Port Saidu do Ust Ługi, portu nieopodal Petersburga i doszli do wniosku, że nigdzie w czasie swego rejsu nie wykonywał on podobnych manewrów. Na dnie Bałtyku, w miejscu, gdzie chiński masowiec wykonał swój nietypowy ruch, znajdują się trzy kable, dwa energetyczne i jeden telekomunikacyjny, łączące Szwecję z Danią.
Statek z Chin uszkodził dwa kable telekomunikacyjne na wysokości szwedzkiej Gottlandii
W opinii wypowiadających się ekspertów te zastanawiające manewry to nie przypadek. Jak zauważył Jens Wenzel Kristoffersen, duński ekspert w zakresie bezpieczeństwa żeglugi, „jest podejrzane, że statek handlowy, który z zasady jest w tranzycie z jednego portu do drugiego, zachowuje się w ten sposób. Statek handlowy tego normalnie nie robi”– dodał – i jego zdaniem kapitan jednostki powinien wyjaśnić swoje zachowanie po zatrzymaniu. Problem polega na tym, że póki co nie został on przesłuchany, bowiem Yi Peng 3 znajduje się, wraz z załogą, na wodach międzynarodowych.
W drodze powrotnej statek uszkodził dwa kable telekomunikacyjne na wysokości szwedzkiej Gottlandii, ale i w tym przypadku trudno dać wiarę oficjalnym wyjaśnieniom chińskiego armatora i Pekinu, w których mówi się o wypadku. Chodzi nie tylko o to, że podobny „wypadek” miał miejsce również na Bałtyku w roku ubiegłym, kiedy przerwane zostały kable telekomunikacyjne między Estonią i Finlandią oraz Estonią i Szwecją, i w których również uczestniczyła chińska jednostka.
Jak wynika z danych ujawnionych przez dziennik "Wall Street Journal", kapitan i załoga chińskiego statku „nie mogli nie zauważyć”, że jednostka płynie z wyrzuconą kotwicą, bo po tym, jak się to stało, znacznie spadła jej prędkość, statek przepłynął kolejne 111 mil morskich i po uszkodzeniu kolejnego kabla, podniósł kotwicę, zaczął zygzakować i ze znacznie większą prędkością kontynuował swój rejs. Tego rodzaju zachowanie raczej nie świadczy o przypadkowości zdarzenia, ale więcej na temat tego co się stało, będzie można powiedzieć po inspekcji jednostki i przesłuchaniu załogi.
Chiny „mają władzę policyjną” nad statkiem tak długo, jak znajduje się on na wodach międzynarodowych
Tylko że mimo upływu dziesięciu dni od jej zatrzymania, nic takiego się nie stało, bo władze chińskie - deklarujące gotowość współpracy w śledztwie - nie udzieliły, póki co, zgody na wejścia na pokład Yi Peng 3 i skierowanie masowca do jednego ze szwedzkich portów. Sprawa ma zatem wymiar szerszy niż wyłącznie związany z uszkodzeniami infrastruktury krytycznej. Kristina Siig, profesor międzynarodowego prawa morskiego na Uniwersytecie Południowej Danii, jest zdania, że Chiny „mają władzę policyjną” nad jednostką tak długo, jak znajduje się ona na wodach międzynarodowych.
Oznacza to, że statek może zostać poddany inspekcji wyłącznie za zgodą Pekinu, który jednak nie sygnalizuje zgody na śledztwo władz Szwecji i najprawdopodobniej deklarując wolę współpracy, chciałby przeprowadzić samodzielne w tej sprawie dochodzenia. Inną opcją jest użycie siły i przymusowe sprowadzenie masowca do jednego z portów Szwecji lub Danii, ale to z kolei, raczej na pewno doprowadziłoby do zaostrzenia relacji z Chinami.
Czy rosyjski wywiad jest zaangażowany w incydent z masowcem Yi Peng 3?
W zachodnich mediach pojawiły się też spekulacje, że w incydent związany z masowcem Yi Peng 3 może być zaangażowany rosyjski wywiad, i jest to typowa „operacja pod przykrywką”, której istotą są problemy z atrybucją tego, co się wydarzyło i przypisaniem odpowiedzialności konkretnemu sprawcy. Korzyści Rosji - jeśli zaostrzenie relacji państw Morza Bałtyckiego z Chinami, np. w efekcie siłowego sprowadzenia Yi Peng 3 do jednego z okolicznych portów będzie miało miejsce - są oczywiste.
Po pierwsze, Pekin od jakiegoś czasu opowiada się za obroną „swobody żeglugi” i może uznać większą aktywność okrętów wojennych państw NATO za zagrożenie dla handlu międzynarodowego. A kraje NATO mogą, o co apelował niedawno premier Donald Tusk, zacząć intensywniej patrolować ten akwen. W efekcie na Bałtyku mogą pojawić się chińskie okręty wojenne, które już wielokrotnie uczestniczyły we wspólnych z Rosjanami manewrach morskich o prowokacyjnym charakterze. Jeśli wydarzenia potoczą się w zgodzie z tym scenariuszem, to Moskwa osiągnie za jednym posunięciem trzy cele. Nastąpi pogłębienie współpracy wojskowej z Chinami (czym Kreml jest zainteresowany), zakwestionowana zostanie narracja o Bałtyku jako „NATO-wskim morzu”, a Zachód zostanie agresorem łamiącym międzynarodowe prawo morskie.
Jak powinien zareagować Zachód? NATO stoi przed trudnym wyborem
Jeśli jednak państwa NATO, których infrastruktura została uszkodzona, nie zareagują, to korzyści Rosji są również wymierne. Jak napisała Elisabeth Braw, ekspert zajmująca się wojną asymetryczną i atakami na europejską infrastrukturę krytyczną, „Stawka będąca w grze jest większa — kraje zachodnie stoją przed niezwykle trudnym wyborem między nadstawieniem drugiego policzka (jak w przeszłości) a przyjęciem bardziej zdecydowanego podejścia i prawdopodobieństwem, że państwa autorytarne oskarżą je o naruszenie międzynarodowego porządku opartego na zasadach.”
Jeśli nie zostaną podjęte stanowcze działanie celem wyjaśnienia sprawy, a to może oznaczać konieczność odwołania się do siły i przeprowadzenia np. abordażu na chińskim statku, ta bezczynność zostanie odczytana jako słabość, co może oznaczać powtarzanie się takich „incydentów” na większą skalę w przyszłości.
Dwie awarie infrastruktury krytycznej w Danii po zatrzymaniu jednostki
W związku z sytuacją wokół chińskiego masowca trzeba zwrócić uwagę na to, co stało się kilka dni po zatrzymaniu jednostki przez Duńczyków. Otóż jednego dnia miały miejsce dwie, na masowa skalę, awarie infrastruktury krytycznej. Najpierw przestała działać na terenie całego kraju sieć komórkowa TDC, a potem „wysiadły” systemy sterowania ruchem pociągów. Wszystko w odstępie kilku godzin. Sieć telefonii komórkowej TDC jest jedną z trzech głównych działających w Danii, a jej awaria - zwłaszcza o takiej skali - jak powiedział dziennikowi "Politiken" Lasse Bjerre Sørensen, szef komunikacji koncernu - wydarzyła się po raz pierwszy w historii działalności firmy.
W efekcie władze miejskie Kopenhagi zmuszone zostały do postawienia służb w stan najwyższej gotowości i wysłanie na ulice miasta zwiększonych patroli celem „wyłapania” wszystkich, którzy mogą potrzebować pomocy, a nie mieli możliwości skontaktowania się z właściwymi służbami. Awaria została usunięta po kilku godzinach, ale zdarzały się przypadki problemów z transmisją danych i brak możliwości dodzwonienia się obywateli pod numery alarmowe.
Tego samego dnia awarii uległy systemy sterowania ruchem kolejowym w Jutlandii Północnej i Południowej. W efekcie wiele pociągów zostało unieruchomionych, a pasażerowie mieli problemy z ich opuszczeniem, władze zaś zawiesiły ruch, a kolejnego dnia o połowę ograniczono liczbę pociągów ze względu na fakt, że musiano uruchomić „ręczny” system sygnalizacji i sterowania ruchem. Awaria miała miejsce w trakcie wymiany trzech analogowych systemów sterowania na jeden cyfrowy, ale, jak poinformowały władze kolei duńskich, jeszcze nie wyjaśniono przyczyn problemów komunikacyjnych.
Sir Richard Moore, szef M16: Można mówić o kampanii rosyjskiego sabotażu
Nie można wykluczyć w obydwu tych przypadkach celowego działania „nieznanych sprawców”, zwłaszcza, że jak oświadczył niedawno publicznie Sir Richard Moore, szef MI6, brytyjskiej jednostki wywiadowczej, podległe mu służby notują taką liczbę wrogich działań rosyjskich służb specjalnych, że można mówić o „kampanii rosyjskiego sabotażu”. Bruno Kahl, szef niemieckiego wywiadu, alarmował, iż w obecnych warunkach coraz bardziej prawdopodobnym jest „uruchomienie art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego” w związku z wrogimi działaniami Moskwy poniżej progu wojny kinetycznej.
Mamy, jak się wydaje, do czynienia z nasilająca się wojną asymetryczną, której przejawem są wydarzenia na Bałtyku i seria awarii, jakie równolegle wydarzyły się w Danii. Ich istotą może być próba zdestabilizowania i w rezultacie zastraszenia mniejszych państw, członków NATO, do tej pory opowiadających się za twardą polityką wobec Rosji i wspierających Ukrainę.
Co zrobią państwa bałtyckie? "Mamy do czynienia z przełomowym momentem"
Decyzje, które zostaną podjęte przez państwa mające dostęp do Bałtyku w związku z wydarzeniami wokół statku Yi Peng 3, mogą być uznane za próbę sił i przesądzenie, kto w przyszłości będzie decydował o zasadach, którymi podporządkowany będzie ruch statków na tym akwenie. Ustępstwa wobec Chin i oddanie Pekinowi śledztwa, którego celem miałoby być wyjaśnienie okoliczności, w jakich przecięte zostały kable światłowodowe, oznaczać będzie w praktyce, że to Chiny i Rosja będą miały ostatnie słowo.
Alternatywą jest propozycja zgłoszona przez premiera Tuska w trakcie ostatniego spotkania z państwami skandynawskimi i Bałtami w Szwecji. Reakcja na serię „dziwnych wydarzeń”, które miały miejsce w ostatnich kilkunastu miesiącach na Bałtyku, miałaby polegać na wspólnym, intensywniejszym patrolowaniu przez państwa NATO tego akwenu.
Jeśli wybrana zostanie pierwsza opcja, to nie tylko nie będzie można już mówić o tym, że Bałtyk staje się „NATO-wskim jeziorem”, co zawsze było tezą na wyrost, ale trzeba będzie pogodzić się z faktem, że zasady dyktują wrogie Zachodowi mocarstwa. Druga droga, choć ryzykowna, daje szansę na realizację polityki dominacji NATO na tym akwenie. Decyzja nie została jeszcze podjęta, ale w istocie mamy do czynienia z przełomowym momentem.