Pomoc USA dla Ukrainy jest bezcenna
„Super Express”: - Rozmawiamy na pokładzie kanadyjskiego okrętu wojennego. Przed chwilą zwiedzał go pan wraz z premierem Justinem Trudeau. W polityce nie ma przypadków, więc zapewne rozmawialiście o wojnie.
Andrzej Duda: - Od ponad dwóch lat każda moja rozmowa międzynarodowa dotyczy spraw bezpieczeństwa na świecie. W tym bezpieczeństwa militarnego. Na szczęście Kanada, z którą mamy doskonałe stosunki w pełni podziela nasz punkt widzenia na zagrożenie jakie dla całego świata niesie z sobą rosyjski imperializm. Kanada obok Polski i USA jest również jednym z filarów pomocy Ukrainie. Z premierem Trudeau rozmawialiśmy też oczywiście o kondycji NATO, o zwiększaniu jego potencjału. Wreszcie o mojej propozycji podnoszeniu nakładów na obronność przez wszystkie państwa Sojuszu do poziomu 3 procent PKB.
- Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych uchwaliła wreszcie pakiet pomocy dla Ukrainy, ponad 60 miliardów dolarów. To dobra informacja dla Ukrainy i Polski?
- To bardzo dobra informacja. Wobec ofensywnych zapowiedzi Władimira Putina Ukraina potrzebuje tej pomocy. Decyzja Izby Reprezentantów USA jest nie tylko cenna, ale bezcenna, i to nie tylko dla Ukrainy, ale całego wolnego świata, któremu zagraża putinowska Rosja.
Prezydent przekonał Donalda Trumpa?
- Serwis Politico sugeruje, że pańskie spotkanie z Donaldem Trumpem mogło przyczynić się do przyspieszenia procesu podejmowania decyzji w Kongresie. Też łączy pan te dwa wydarzenia?
- Na decyzję Izby Reprezentantów USA wpływ miało wiele czynników. Najważniejsze, że mamy efekt, na który wszyscy czekali: obrońcy Ukrainy otrzymają wsparcie i będą mieli nowoczesną broń, by walczyć i bronić swojej ojczyzny przez agresorem. Ale także Europy przed imperialnymi zakusami Rosji. Staram się przed tym przestrzegać i to tłumaczyć podczas każdego ze spotkań na arenie międzynarodowej. Prezydent Trump również pytał mnie o moją ocenę obecnej sytuacji na Ukrainie. Od ponad dwóch lat nieustannie prowadzę rozmowy z przywódcami i politykami całego świata w kwestii pomocy Ukrainie. Także tymi amerykańskimi, co ważne z obu stron sceny politycznej. Niemal dokładnie miesiąc temu spotkałem się w Białym Domu z Prezydentem USA Joe Bidenem, a także w Kongresie z liderami Demokratów i Republikanów, w Senacie oraz w Izbie Reprezentantów. Długo rozmawiałem wówczas ze Spikerem Mikiem Johnsonem. To były bardzo dobre spotkania.
- Donald Tusk w dość protekcjonalnym tonie skomentował pańskie spotkanie z Donaldem Trumpem, słowami, że ma nadzieję, iż poruszył pan tematy zgodnie z instrukcjami polskiego rządu. Rzeczywiście wykonywał pan instrukcje Donalda Tuska?
- Pozwoli Pan, że spuszczę nad tym zasłonę milczenia…
Polska wiele zyskała na prezydenturze Trumpa
- Proszę zdradzić, czy to nie jest jednak tak, że prawdziwym celem pańskiej wizyty w Nowym Jorku było spotkanie z Donaldem Trumpem. Mało kto wierzy, że spotkaliście się tak po prostu, przy okazji. Ja raczej sądzę, że pański udział w obradach w ONZ odbył się przy okazji.
- To pańska interpretacja. Powiem tak: cieszę się, że mogliśmy się spotkać, bo mamy przyjacielskie relacje. Bardzo dobrze wspominam okres współpracy z Donaldem Trumpem. I nie waham się tego powiedzieć: Polska wiele zyskała na tej prezydenturze. To wtedy zapadła decyzja o tym, że możemy kupić myśliwce F-35 i została zwiększona obecność wojsk amerykańskich w Polsce. To również w trakcie jego kadencji podjęliśmy współpracę z Westing House przy budowie elektrowni jądrowej w naszym kraju. I wreszcie to wówczas podpisaliśmy wielkie kontrakty gazowe, natomiast Stany Zjednoczone zablokowały ukończenie gazociągu Nord Stream 2. To wszystko miało niebagatelne znaczenie dla relacji polsko-amerykańskich, ale przede wszystkim dla umacniania i budowy architektury bezpieczeństwa w Polsce. Mieliśmy więc o czym z prezydentem Trumpem rozmawiać przez niemal 2,5 godziny. To było bardzo dobre spotkanie. A spotkaliśmy się akurat teraz ponieważ obaj byliśmy w tym samym czasie w Nowym Jorku.
- W Polsce oczywiście to spotkanie wywołało wiele emocji. Jedni Pana krytykują, inni chwalą. Najczęściej krytyka spada na pana za to, że nazywa wizytę w Trump Tower mianem prywatnej. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że obu stronom zależało na nagłośnieniu tego wydarzenia.
- A jak pan sobie to wyobraża? Mieliśmy spotkać się potajemnie? A co by było, gdyby to się przedostało do mediów? Zaraz pojawiłyby się zarzuty o jakichś podejrzanych rozmowach, tajnych konszachtach. Dlatego zależało mi na tym, żeby spotkać się w sposób zupełnie otwarty. Tak jak widuje się z innymi byłymi prezydentami. Z moimi przyjaciółmi i przyjaciółmi polskich spraw m.in. Borutem Pahorem ze Słowenii, Kolindą Grabar-Kitarović z Chorwacji czy Andrejem Kiską ze Słowacji.
- Użył pan w tej rozmowie już kila razy słowa „przyjaźń”. Nie dalej jak kilka miesięcy temu, po antypolskim wystąpieniu Wołodymira Zelenskiego na Zgromadzeniu ONZ powiedział pan w rozmowie ze mną, że w polityce nie ma przyjaźni. To jak z tym jest naprawdę?
- Oczywiście mówię tu o przyjaźni politycznej. Lubimy się i może się to przerodzić w prawdziwą przyjaźń, ale dopiero kiedy odejdziemy z bieżącej polityki.
- Jakie wrażenie zrobił na panu apartament Donalda Trumpa?
- Przede wszystkim widok z jego okien zapiera dech w piersiach. Patrzeć z wysokości Trump Tower na Nowy Jork, to coś naprawdę robiącego wrażenie. Wrażenie to potęgują szklane ściany dookoła. Człowiek się czuje trochę tak, jakby stał ponad światem.
- Pewnie jest dużo złota w środku.
- Nie wiem, czy złota, ale na pewno jest dużo złotego koloru.
Zazdroszczę moim współpracownikom tej pizzy!
- Nie wiem, czy ma pan czas śledzić tu Twittera, ale od kilku dni rozgrzewają go zdjęcia opublikowane przez „Super Express”, na których widać, jak ministrowie Marcin Mastalerek i Wojciech Kolarski zajadają się pizzą, sprzedawaną na kawałki na ulicy Nowego Jorku. Skąd taki atak po niewinnych, w końcu, zdjęciach?
- Ja też byłem na nich zły, kiedy zobaczyłem te fotografie. Było mi po prostu przykro… że się nie podzielili! Dobra pizza za 1,5 dolara? Jeśli jeszcze możesz ją zjeść na Manhattanie? Zazdroszczę im. A tak mówiąc serio, to ten kuriozalny atak na ludzi, którzy w biegu złapali po prostu kawałek pizzy na mieście, świadczy o tym, jak nasi polityczni przeciwnicy obawiają moich współpracowników i każdy pretekst, by w nich uderzyć jest dobry.
- No właśnie. Z moich informacji wynika, że minister Kolarski wystartuje w wyborach do europarlamentu. A co z Marcinem Mastalerkiem? Myśli pan, że może odegrać jakąś znacząca rolę po zakończeniu pańskiej kadencji?
- Minister Mastalerek jest absolutnie jednym z najzdolniejszych polityków młodej generacji. Nie przekroczył jeszcze czterdziestki, a już ma ogromne doświadczenie i osiągnięcia. Ma wyjątkowe wyczucie, talent i coś, co można nazwać instynktem politycznym. To właśnie on odpowiadał za organizację mojego spotkania z prezydentem Trumpem. Podczas ostatniej wizyty w USA został specjalnie w Waszyngtonie, żeby spotkać się z najbliższymi współpracownikami prezydenta Trumpa i ustalić wszystkie szczegóły. Pozostaje z nimi w stałym kontakcie. Nie mam żadnych wątpliwości, że Marcin jest jednym z tych polityków, który będzie odgrywał istotną rolę na polskiej scenie politycznej.
- Czy to oznacza, że po prawej stronie sceny politycznej powstanie jakaś nowa formacja ?
- Nie rozważamy tego w ogóle. W tej chwili zajmujemy się tym, co do nas należy, czyli jak najlepszym prowadzeniem polskich spraw. Jestem wdzięczny wszystkim moim współpracownikom, którzy mnie wspierają, że podjęli się tych trudnych zadań. Pracują dla dobra Rzeczypospolitej.
- Minister Kolarski pojedzie do Brukseli ?
- Minister Kolarski jest świetnym ministrem Kancelarii Prezydenta. Wspiera mnie od samego początku mojej prezydentury, uczestniczył w wielu najważniejszych spotkaniach międzynarodowych. Był już moim bliskim współpracownikiem, kiedy to ja byłem europosłem. Zna doskonale tematy związane z naszą obecnością w Unii Europejskiej. Jeśli będzie kandydował w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to będzie miał moje pełne poparcie.
Rozmawiał Grzegorz Zasępa
Źródło: Andrzej Duda: To Mastalerek umówił mnie z Trumpem