DLACZEGO ROSJA ZAOPATRUJE SIĘ W POCISKI U KIMA DZONGA UNA?
Nie tylko dlatego, że podaż nie nadąża za popytem, a nie może naruszać strategicznych rezerw. Prawdopodobnie także dlatego, że może je… tanio kupić. To nic, że co któryś tam pocisk jest felerny. Per saldo jest to opłacalny, dla obu stron, biznes. Rosja bierze amunicje w barterze – przede wszystkim za żywność, którą ma w nadmiarze. Co ją kosztuje mniej niż jakby miała wyprodukować te 5,5 mln pocisków. KRLD pozbywa się amunicji mającej i po kilkadziesiąt lat, bo ma jej nadmiarze, za żywność (i nie tylko), której w nadmiarze nie ma.
Szacuje się, że w zapasach strategicznych KRLD zalega nawet i kilkanaście milionów pocisków 152 mm i 122 mm. I Szanowny Towarzysz musi albo opróżniać magazyny, albo budować nowe. Bo ludowy przemysł (wg International Institute for Strategic Studies) produkuje rocznie 2 mln sztuk, w stanie mobilizacji nawet i trzy razy więcej może wyprodukować.
Ile w zapasach jest nowej amunicji, a ile wyprodukowanej za czasów założyciela KRLD, Wielkiego Wodza Kim Il-sunga? Nie wiadomo. Znaczy się, wiedzą o tym tylko w Korei Północnej.
To, że Szanowny Towarzysz jest nieco groteskowym dyktatorem, bo wydaje mu się, że mając broń A, KRLD staje się równa mocarstwom atomowym, nie świadczy, że on i jego otocznie jest grupą kretynów. O co chodzi? Moment, tłumaczę.
Przypomnę, z w sierpniu 2023 r. Kim Dzong Un przeprowadził inspekcję kluczowych fabryk amunicji, w tym fabryki rakiet taktycznych, i nakazał „drastyczne” zwiększenie produkcji rakiet, pocisków do wyrzutni rakiet i innej broni. Szanowny Przywódca ma świadomość, że pociski też mają określony czas użyteczności i gdy się go przekroczy, to nadają się wyłącznie do utylizacji.
WOJNA ROSJI Z UKRAINĄ JEST KIMOWI JAK NAJBARDZIEJ NA RĘKĘ
Nie dlatego, że KRLD widzi w Ukrainie wroga i zagrożenie dla swego istnienia. Tak nie jest. Jest północnokoreańskim komunistom na rękę, bo mogą przewietrzyć magazyny, zarobić na tym i uzupełnić nowymi zapasami, co sobie mogą poleżeć i pół wieku. To po pierwsze.
Po drugie: pociski za żywność. To ładnie brzmi i jest prawdą, ale… Za dostawy amunicji Rosja odwdzięczy(ła) się dostawami sprzętu wojskowego i takichże technologii. Światowe agencje co jakiś czas donoszą, że Rosja ma pomóc KRLD w rozwoju potencjału rakietowego, a nawet w budowie okrętu podwodnego o napędzie jądrowym.
Po trzecie: gdyby z tej współpracy naukowo-wojskowej KRLD i Rosji „coś wyszło”, to potencjał militarny Koreańskiej Armii Ludowej uległ by wydatnemu wzmocnieniu. To z kolei pozwoliłoby wywierać Szanownemu Towarzyszowi nacisk na zmniejszeniu zakresu międzynarodowych sankcji.
Po czwarte: dzięki „pociskom za żywność” Pjongjang – w bliższej niż dalszej perspektywie – zyska lub zyskać może dostęp do mozliwości (z rosyjską pomocą) modernizacji przemysłu obronnego.
CZY ŚWIAT WINIEN BAĆ SIĘ KOREAŃSKIEJ ARMII LUDOWEJ?
Obecnie potencjał militarny KRLD daje jej 34. miejsce w rankingu Global Firepower. Polska wyprzedza państwo Kima o kilkanaście pozycji. Czy to oznacza, że dysponujemy większą siłą militarną od KRLD? Skądże.
Wyższą pozycję Polsce nie daje siła armii, ale potencjał gospodarczy. Tego ostatniego KRLD może nam pozazdrościć, ale… Nie zapominajmy, że KAL, pod względem liczebności to 4. armia w świecie, która ma w dyspozycji kilkadziesiąt głowic jądrowych, materiał do wyprodukowania jeszcze razy tyle i – co najważniejsze dysponuje – środkami do ich przenoszenia!
Broń jądrowa, w pojęciu Szanownego Towarzysza, jest gwarantem istnienia KRLD. W pojęciu Republiki Korei (i jej sojuszników) stanowi zagrożenie dla światowego pokoju. Jednak Kim III wie, że bronią jądrową łatwiej jest straszyć niż jej użyć. I dlatego modernizuje konwencjonalny potencjał militarny. W jakim zakresie? Można zgadywać. Czy nowa broń prezentowana podczas parad, na tle sowieckiej techniki, to jest tylko na pokaz, czy jest już w realnym użytkowaniu KAL?
Zresztą, wojna na Ukrainie pokazuje, że trzonem sił obu walczących stron nie jest najnowsza technika wojskowa, ale ta konstrukcyjnie z czasów CCCP. A to oznacza, że w określanych warunkach taka broń znajduje zastosowanie, a i strata jej nie jest tak dotkliwa, jak w przypadku nowej i drogiej techniki. Korea Północna ma sto kilkadziesiąt zakładów produkujących na potrzeby wojskowe.
Ma też doświadczenie w modernizacji konstrukcji sowieckich. I może w jej wyniku nie powstają północnokoreańskie odpowiedniki Abramsów, Leopardów, T-90, Krabów czy S-300 lub S-400, ale to co powstaje jest względnie tanie i też zabija. A trzeba pamiętać, że od granicy obu Korei do Seulu jest raptem 40, maks 50 km. W tym przypadku ilość może górować nad jakością, bo i Herkules...
Listen on Spreaker.