Atak rakietowy na bazę USA w Iraku. Czy to początek czegoś większego?

2024-08-06 10:14

5 sierpnia (poniedziałek) doszło do ataku rakietowego na bazę wojskową USA w Iraku. Wyniku ataku co najmniej pięciu żołnierzy amerykańskich zostało rannych – jak przekazała agencja Reuters. Po ataku odbyła się rozmowa ministrów obrony USA i Izraela, który zgodzili się, że atak na bazę lotniczą USA w Iraku pogłębia kryzys na Bliskim Wschodzie. Czy atak będzie wstępem do czegoś większego? Czy może wszystko jak zawsze rozejdzie się po kościach i znowu siły i wzrok polityków i mediów zostanie skierowany w ten region, i znowu inne zapalne regiony przestaną mieć znaczenie?

US Army w Iraku

i

Autor: USA Army / Facebook US Army w Iraku

Co się stało w Iraku?

Według podanych na samym początku informacji przez Pentagon, a potem rzecznika Departamentu Obronny USA, co najmniej kilku żołnierzy zostało rannych w wyniku ataku rakietowego na bazę sił lotniczych USA Ain al-Asad w prowincji Anbar na zachodzie Iraku, w której stacjonują również zagraniczne kontyngenty wojskowe. Według Reutersa, na bazę zostały skierowane dwie rakiety Katiusza. Jak zauważył New York Times, baza Al Asad była częstym celem dla irańskich milicji w Iraku. Bojownicy wystrzelili dwie rakiety w bazę w zeszłym tygodniu. Jak zwraca agencja AP, w ostatnich tygodniach wspierane przez Iran irackie milicje wznowiły ataki na bazy wojska amerykańskie w Iraku i Syrii. Stało się to po kilku miesiącach przerwy, która nastąpiła po ataku na bazę w Jordanii pod koniec stycznia, w którym zginęło trzech amerykańskich żołnierzy i który wywołał serię odwetowych ataków ze strony USA.

"Według wstępnych ustaleń kilku amerykańskich żołnierzy zostało rannych" - poinformował przedstawiciel Pentagonu. "Personel bazy dokonuje obecnie oceny szkód" – dodał. Według pokaźniejszych informacji agencji Reuters, co najmniej pięciu żołnierzy amerykańskich zostało rannych. Amerykańscy urzędnicy, którzy rozmawiali z agencją Reuters pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedzieli, że jeden z rannych Amerykanów został poważnie ranny. Liczba ofiar została oparta na wstępnych raportach, które mogą się jeszcze zmienić, powiedzieli.

Pentagon przypisał atak z 5 sierpnia milicji powiązanej z Iranem. Jak napisał Al-monior: „żadna grupa nie przyznała się natychmiast do ostrzału bazy w Iraku. Ale kilka wspieranych przez Iran grup w Iraku w zeszłym tygodniu zasugerowało, że mogą odpowiedzieć za zabicie Haniyeha, wysokiego dowódcy Hezbollahu. Jedna z milicji, Harikat an-Nujaba, wydała w zeszłym tygodniu oświadczenie ostrzegające, że Izrael i Stany Zjednoczone „otworzyły przed sobą bramy piekła” z powodu zamachów. Stany Zjednoczone zaprzeczyły udziałowi w obu atakach, podczas gdy izraelscy przywódcy nie potwierdzili ani nie zaprzeczyli żadnej roli w zamachu na Haniyeha. Amerykańscy urzędnicy stwierdzili, że uważają, że Izrael stał za atakiem na przywódcę Hamasu w Teheranie”.

Marcin Krzyżanowski: "Reakcja Zachodu powoduje, że sami wpychamy Iran w objęcia Rosji" [Raport Walczaka]

Prezydent Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris zostali poinformowani o ataku na Al Asad podczas spotkania z zespołem ds. bezpieczeństwa narodowego, w tym z sekretarzem obrony Lloydem J. Austinem III, na temat Bliskiego Wschodu, które „skupiało się na zagrożeniach ze strony Iranu i jego sojuszników jak Izrael i żołnierzy amerykańskich w regionie” – poinformował Biały Dom.

„Omówili kroki, jakie podejmujemy, aby bronić naszych sił i reagować na wszelkie ataki na nasz personel w sposób i miejscu przez nas wybranym” – dodał Biały Dom.

USA rozmawia z Izraelem o sytuacji w regionie

Po ataku odbyła się rozmowa ministra obrony USA i Izraela Lloyda Austina i Yoava Galanta, który omówili atak w rozmowie telefonicznej. Obaj politycy zgodzili się, że atak rakietowy na amerykańską bazę lotniczą Ain el-Asad w Iraku, w którym rannych zostało kilku żołnierzy, prowadzi do wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie.

"Minister Austin i minister Galant zgodzili się, że przeprowadzony 5 sierpnia przez związanych z Iranem bojowników atak na siły USA w bazie Ain al-Asad na zachodzie Iraku oznacza niebezpieczną eskalację i pokazuje destabilizującą rolę Iranu w regionie" - oświadczył rzecznik Pentagonu gen. Patrick Ryder.

Austin zapewnił swego izraelskiego odpowiednika o zaangażowaniu USA na rzecz zapewnienia Izraelowi bezpieczeństwa "w obliczu zagrożeń ze strony Iranu, organizacji szyickiej Hezbollah oraz innych powiązanych z Iranem grup paramilitarnych".

Szef Pentagonu poinformował również Galanta o środkach mających na celu wzmocnienie siły militarnej USA na Bliskim Wschodzie wobec zaostrzenia sytuacji w regionie. Jak piszą izraelskie media, Stany Zjednoczone przygotowują się na to, że Iran zrealizuje swoją obietnicę odpowiedzi na zabójstwo przywódcy Hamasu Ismaela Haniyeha, do którego doszło w zeszłym tygodniu w Teheranie. Jak zauważa Al-monitor „atak rakietowy prawdopodobnie skomplikuje trwające działania dyplomatyczne administracji Bidena mające na celu zapobieżenie spodziewanemu irańskiemu kontratakowi na Izrael, który mógłby przerodzić się w szerszą wojnę regionalną”.  Waszyngton wysłał w weekend więcej okrętów wojennych i samoloty F-22, aby osłonić Izrael i wojska amerykańskie w regionie przed spodziewanym atakiem. Jeszcze w poniedziałek rano (5 sierpnia) zastępczyni rzecznika Sabrina Singh powiedziała: „Wciąż uważamy, że nie grozi nam niebezpieczeństwo wybuchu szerszej wojny regionalnej”.

Według informacji podanych przez Pentagon, od 7 października ubiegłego roku, miało miejsce ponad 180 ataków milicji wspieranych przez Iran na wojska USA w Iraku, Jordanii i Izraelu. Szacuje się, że w Iraku stacjonuje 2500 żołnierzy amerykańskich, a w Syrii 900, którzy wspierają walkę z Państwem Islamskim. Ponadto w Jordanii służy 4000 amerykańskich żołnierzy.

Szef MON uspokaja - polscy żołnierze nie ucierpieli

W strefie ataku rakietowego w Iraku nie było polskich żołnierzy i cywilnych pracowników Polskiego Kontyngentu Wojskowego - poinformował we wtorek szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił też, że polskie kontyngenty wojskowe w Libanie i Iraku działają według podwyższonych zasad bezpieczeństwa.

"Uważnie patrzymy na Bliski Wschód. Nasze kontyngenty wojskowe w Libanie i Iraku działają według podwyższonych zasad bezpieczeństwa. W Iraku ostatniej nocy doszło do ataku rakietowego na amerykańską część bazy. W tej strefie nie było naszych żołnierzy i cywilnych pracowników naszego PKW" - napisał minister na platformie X.

Również szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera podał na X, że w wyniku ataku nie ucierpiał nikt z polskiego personelu cywilnego ani wojskowego. "Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardzo napięta" - zaznaczył szef BBN.

Co dalej? Czy wybuchnie wojna na Bliskim Wschodzie?

Do ataku na bazę w Iraku, gdzie stacjonują żołnierze sił koalicyjnych dowodzonych przez USA, doszło w momencie, gdy napięcie na Bliskim Wschodzie wzrosło po zabiciu w ubiegłym tygodniu przez Izrael w Bejrucie wojskowego przywódcy Hezbollahu Fuada Szukra. W ataku w Teheranie zginął z kolei polityczny przywódca palestyńskiego Hamasu Ismail Hanija. Trzeba przypomnieć, że w ostatnich miesiącach, ale także latach mieliśmy do czynienia z podobnymi atakami i groźbami odwetu, które nie przerodziły się w żadną większą wojnę poza tą ataku Hamasu na Izrael. Od początku eskalacji wojny w Strefie Gazy jesienią ubiegłego roku proirańskie ugrupowania terrorystyczne wielokrotnie atakowały amerykańskie bazy wojskowe w Iraku i Syrii. Pod koniec stycznia w jednym z ataków w Jordanii w pobliżu granicy z Syrią zginęło trzech amerykańskich żołnierzy. W odpowiedzi Stany Zjednoczone przeprowadziły naloty na pozycje bojowników w Iraku i Syrii.

Obecnie USA starają się trzymać rękę na pulsie, sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Lloyd Austin 2 sierpnia podpisał decyzję o rozmieszczeniu drugiego lotniskowca w regionie, a mianowicie USS Abraham Lincoln, który ma zastąpić inny amerykański lotniskowiec już stacjonujący w Zatoce Omańskiej, a także dodatkowe krążowniki i niszczyciele. Austin zezwolił również na wysłanie do regionu nieujawnionej liczby myśliwców F-22 Raptor.

Sytuacja jest na pewno niepewna, a atak na pewno nie łagodzi rosnącego napięcia. Na stole leży wiele scenariuszów zarówno tych optymistycznych jak i pesymistycznych. Należy jednak przypomnieć, że w przeszłości mieliśmy do czynienia z podobnymi napięciami i wielu ekspertów czy dziennikarzy głosiło tezy, jakoby zaraz miała wybuchnąć wojna i to jest w zasadzie kwestia godzin lub dni. A potem się okazywało, że poza jakimś małymi atakami dronów lub ostrzału rakietowego nic wielkiego co byśmy nie znali z informacji telewizyjnych, się nie odbywało.

Oczywiście też nie należy zakładać, że sprawa rozjedzie się po kościach i niczego szczególnego nie będzie. Takie ryzyko także istnieje i jest większe niż zazwyczaj. Niemniej USA jak i Izrael są przygotowane na ewentualne ataki. Nie oszukujmy się także w tym, że zdolności milicji Iranu, jaki i samego Iranu nie są jakieś spektakularne, wielokrotnie to Iran pokazał, że nie jest zdolny do wielkich operacji. Po drugie powstanie kolejnego konfliktu obok tego między Izraelem a Hamasem nie pomoże w sytuacji na Bliskim Wschodzie, wielu krajom z tego regionu powtórka z rozrywki nie jest na rękę, więc na pewno swoimi kanałami dyplomatycznymi próbują załagodzić sytuację.

Na pewno kolejne dni, a także tygodnie będą kluczowe. Zapewne będziemy mieli jeszcze do czynienia z kilkoma atakami podobnymi do tego co teraz na bazę amerykańską w Iraku. Wypowiedzi niektórych przywódców świata arabskiego także będą ostre. A zarówno Iran, ale i także Izrael nie będą oszczędzać ostrego języka.

PM/PAP

Sonda
Czy wybuchnie wojna na Bliskim Wschodzie?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki