Gdy trzeba liczyć rakiety, można liczyć na drony kamikadze
Rosjanie mogliby przetłumaczyć z farsi na swój nazwę drona. Jednak zarówno „świadek”, a tym bardziej „męczennik” nie brzmi – w kontekście prowadzonej wojny vel SWO (specjalnej operacji wojskowej) – niezbyt dobrze.
Tak jak na jej początku symbolicznego wymiaru nabrały FGM-148 Javelin (Oszczep), którymi Ukraińcy młócili ruskie czołgi, tak teraz rolę takie symbolu (przynajmniej w rosyjskim postrzeganiu) pełnią drony Shahed-136 i jego rosyjskie klony, czyli Gierań-2. Tu zaznaczę, że w farsi nazwa drona (irańskiego) fonetycznie brzmi: Szahid, więc „od teraz” takiej będę używał.
Skąd taka popularność dronów-kamikadze, jako elementu rosyjskiej siły uderzeniowej?
Z prostej przyczyny. Po tym, jak Rosji nie udało się zawojować Ukrainy w trzy tygodnie, to i tak decydentom na Kremlu do głów nie przyszło, że rakiety nie grzyby i na deszczu nie rosną. Po 8 miesiącach w magazynach z taką bronią zaczęło wiać pustkami. Produkcja, czy podaż, nie nadążała za potrzebami frontu, czyli popytem. Te luki postanowiono wypełnić dronami kamikadze, zwanymi amunicją krążącą.
To tanie rozwiązanie (wielokrotnie tańsze od najtańszych rakiet), ale z wadami: mała szybkość, więc łatwe do zestrzelenia. Z małym ładunkiem wybuchowym (Szahidy/Gierań-2 przenoszą 50 kg), więc trzeba więcej dronów, by osiągnąć efekty uzyskiwane z użycia jeden rakiety (nawet tej najmniejszej). To tak z grubsza i w uproszczeniu.
Dron, który lecąc do celu, brzmi niczym… motorower
Nim Rosjanie zaczęli produkować klony „irańczyków”, to używali oryginalnych Szahidów. Te drony były już wtedy sprawdzone w boju (m.in. przez Huti) i swoją przydatność potwierdziły w wojnie z Ukrainą.
Tu i ówdzie, kiedyś i nawet teraz, śmiano się z Szahidów, wytykając prymitywną konstrukcję i użyte w niej przestrzale technologie. To wszystko okazało się być… zaletą Szahidów, bo były mało podatne na działanie instrumentów walki elektronicznej. Z drugiej strony – jak pokazują komunikaty ukraińskie, nawet jeśli propagandowo są dowartościowane – stosunkowo łatwo je zestrzelić. I to bez używania broni, której użycie kosztuje wielokrotnie więcej od skasowanego drona.
W portfolio rosyjskiej zbrojeniówki Pelargonia występuje w dwóch wersjach. Wczesnej i późniejszej. Gieraniem-1 niszczono cele od września 2022 r. I różni się tym od Pelargonii-2, że przenosi jedynie 15-kilogramowy ładunek. Co może dobre jest, by zniszczyć jakiś czołg czy BWP, ale już średnio jest skuteczne do niszczenia betonowych obiektów.
Również zasięgiem nowszy dron góruje nad starszym. Pierwszy poleci (różnie podają, ale maksymalnie) 2 tys. km, drugi „zaledwie” 900 km. Żeby nie było tak, że wszystko co starsze, to jest gorsze od nowszego. Jakieś plus „stare” też ma. Gierań-1 napędzany jest chińskim silnikiem MD550 (o mocy 50 KM), który z kolei jest kopią brytyjskiego AR731. Wydaje charakterystyczny dźwięk, przez co nazywany jest, ten dron, „motorowerem” Jako, że ma mniejszą moc od zastosowanego w „dwójce”, to i jest tańszy w produkcji, a przede wszystkim ma mniejszą sygnaturę termiczną.
Rosjanie poprawili irańską konstrukcję, dodając do niej „to i owo”
Jak się spojrzy na rosyjską Pelargonię-2, to porównanie jest oczywiste: toć to irańskie dron Szahid-136! No nie do końca „to” i „tamto” jest tym samym. Pomijając fakt, że rosyjski, jako produkt licencyjny, powstaje w Federacji.
Branżowe media rosyjskie podkreślają odmienności. Zamiast modułu GPS stosowanego w Szhidzie, rosyjski Gierań-2 wyposażony jest w jednostkę sterującą wykorzystującą rosyjski system nawigacji GLONASS. Zapewnia to większą niezależność i autonomię Pelargonii-2 od obcych systemów pozycjonowania. Tak więc, chociaż Gierań-2 i Szahid-136 wyglądają niczym bliźniaki i mają przez to zbliżone parametry techniczne, to jednak różnią się od siebie.
Rosjanie podkreślają (można im w tym przypadku uwierzyć), że licencyjna Pelargonia-2 ma zwiększoną (w stosunku do Szahida-136) celność, ulepszony system transmisji danych i mocniejszą głowicę bojową. Nie wspominając, że ze względów propagandowych lepiej jest bombardować Ukraińców własną, a nie irańską, produkcją.
Tym bardziej, że rosyjska zbrojeniówka rozwija myśl irańską. I podobno w użyciu jest już Gierań-3. Leci z szybkością nie 200, ale 500 km/h, bo ma napęd odrzutowy (co ma i plusy, i minusy). No i przenosi ładunek wybuchowy o wadzie 300 kg. A to już są parametry dane rakietom!
Ukraińcy twierdzą, że to Szahid-236, a Rosjanie, że to g… prawda, bo to ich jest konstrukcja! Podkreślają, że Kijów będzie miał problem, gdy te drony wejdą na dobre do użytkowania. Rosyjscy eksperci uważają, że Pelargonii-3 nie będzie można zastrzelić z broni strzeleckiej czy artylerii plot, więc Ukraińcy będą musieli strzelać do nich Patriotami po 4 mln USD za sztukę. Wydaje się, że „nieco” jest przewartościowana opinia. Cóż, w wojnie propaganda, powiększanie własnych sukcesów i porażek przeciwnika jest też bronią...
Listen on Spreaker.