Polska szabla bojowa była w swej historii cenioną bronią. Szczególnie od XVII w., kiedy na Bliskim Wschodzie zakończono „przemysłową” produkcję legendarnych damascenek. Tak legendarnych, że estymą takiego kalibru cieszą się tylko samurajskie katany. Będzie o damascenkach, bo miłośnicy militariów interesują się nie tylko bronią palną…
Miałem w dłoniach damascenkę z… tysiącletnim rodowodem
W ramach inwokacji muszę pochwalić się, że miałem w rękach taką damascenkę. Jej właściciel wyjaśnił, że jest to pamiątka rodzinna po pra-, pra-, pra- itd. przodkach. Broń ma… tysiąc lat – podkreślił właściciel. Patrząc na jego zbiory i mając na uwadze jego rodowe koligacje, nie miałem podstaw, by takie datowanie poddawać w wątpliwość.
Znajomy dokonał prezentacji legendy – wygiął klingę (głownię) szabli niczym plastikową linijkę. Puścił, a damast wrócił do stanu wyjściowego. Spytałem, czy też tak mogę? Właściciel bez namysłu zgodził się.
Wziąłem szablę w dłoń – ważyła ciut powyżej kilograma, ale była tak wyważona, że zdawało się, że… nic nie waży. Wygiąłem głownię… Miałem świadomość, że dzierżę nie tylko historyczny artefakt, być może jedyny taki w Polsce… Byłem świadom, że trzymam przedmiot o niebagatelnej materialnej wartości.
Zapytałem właściciela, jak wycenia jej wartość. Odpowiedział, że nie sprzedaje rodowych pamiątek. To ile taka broń może kosztować? – nie ustępowałem, wiedziony bezgraniczną ciekawością. Właściciel odpowiedział: sporo.
Zbierając materiał do tego tekstu, przekopałem zasoby internetu w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: „Ile może kosztować szabla damasceńska z XI wieku?”. Konkretnej odpowiedzi nie znalazłem. Posiłkowałem się „sztuczniakami” (chatami AI).
Na początku podawały, że egzemplarze takiej broni sprzedawane były za kilkaset tysięcy i więcej USD. Potem, gdy miały już podać linki do takich wiadomości, zmieniły zdanie i twierdziły circa tak (co winno pokrywać się z prawdą): „Prawdziwe miecze damasceńskie z XI wieku są niezwykle rzadkie. Większość zachowanych egzemplarzy prawdopodobnie znajduje się w muzeach lub prywatnych kolekcjach i rzadko trafia na aukcje publiczne”.
Dokopałem się też do informacji, że najstarsze zachowane fragmenty broni z wootza pochodzą z I–IV wieku n.e., ale najstarsze kompletne miecze to głównie egzemplarze z VIII–XI wieku.
Tak, wiem, zauważyliście po raz kolejny niezbyt znane słowo – „wootz”. To wskazuje, że trzeba przejść od spekulacji do faktów. A te są takie, że współczesny damast w piękne wzorki ma niewiele wspólnego z prawdziwym damastem, a ten był wykonywany ze stali wootz.

Metalurgom nie udało się „wskrzesić” historycznego damastu
Wootz. To ona nadawała mu niepowtarzalne walory (z którymi równać mogą się tylko niektóre dzieła japońskich płatnerzy). To słowo tamilskiego pochodzenia, bo z Cejlonu (Sri Lanka dziś) pochodzi wootz, czyli stal. W współczesnym nazewnictwie określa się ją mianem tyglowej stali wysokowęglowej vel stali damasceńskiej.
Damasceńskiej, bo w średniowieczu to Damaszek był światowym centrum produkcji broni z wootz. To stal, która zaistniała ok. 500 lat p.n.e., generalnie w dzisiejszych Indiach. Z czasem była eksportowana w formie bloczków stalowych na cały Bliski Wschód.
Nazywana jest tyglową dlatego, że żelazo wytapiano w niewielkich tygielkach (1–2 l pojemności), razem z materiałami bogatymi w węgiel, np. liśćmi. Receptura wytopu, przekazywana z pokolenia na pokolenie, wygasła.
Jedni znawcy uważają, że stało się tak, ponieważ wyczerpały się zasoby rudy żelaza o wyjątkowym, na skalę światową, składzie. Inni – że kolonizatorzy angielscy sprowadzali z metropolii tańszą stal.
Na oko damast historyczny a współczesny wygląda mniej więcej tak samo. Z tym że ten drugi powstaje w wyniku skuwania wielu warstw stali. Charakterystyczne wzorki są tego efektem. Mogą być też stworzone – co dziś jest bardzo powszechne – chemicznie.
Wzór na stali wootz powstaje w wyniku nierównomiernego rozmieszczenia węglików żelaza w osnowie stali podczas procesu kucia. A jeśli już mowa o tym, co jest w stali wootz i co nadaje jej niezwykłe właściwości – to dzięki wysokiej zawartości węgla (powyżej jednego procenta) oraz obecności w rudzie żelaza wanadu i molibdenu.
I niby wszystko jest takie proste, ale do dziś, mimo wielu technologicznie i naukowo zaawansowanych eksperymentów, metalurgom nie udało się „wskrzesić” historycznego damastu.
Naukowcy wiedzą, że niezwykła twardość i jednocześnie elastyczność takiej stali bierze się stąd, że zawiera ona nanorurki węglowe i węgliki żelaza. Wiedzą, ale nie potrafią wytopić dziś stali tyglowej vel wootz.
Nie należy tworzyć dodatkowych legend do legendarnej białej broni
Jak już mowa o twardości, to jest okazja, by rozwiać nieco mitów narosłych wokół legendarnej białej broni. Ani wootzowa damascenka, ani japońska katana, ani żadna polska szabla bojowa nie mogły przeciąć, bez widocznego uszkodzenia, stalowego drutu o średnicy 5 mm. Chyba że… Chyba, że taki drut leżałby poziomo na materiale absorbującym siłę uderzenia, np. na ołowiu. Tak była testowana tzw. ludwikówka, szabla kawaleryjska wz. 34. Drut był przecięty, głownia nie miała śladów wyszczerbienia.
Broń biała sieczna była stworzona do zabijania ludzi, a nie cięcia drutu zbrojeniowego. Dawała sobie radę, przy cięciu z odpowiedniego kąta, z ówczesnymi zbrojami. Nie miały 5 mm grubości. Przy takim parametrze sam kirys dla przeciętnego mężczyzny ważyłby 40 kilogramów!
A teraz kilka przykładów broni siecznej, tak kosztownej, że się to - jak powiada Rafał Trzaskowski - w pale nie mieści...
Numer 1. Brytyjski (angielski) miecz koronacyjny Sword of Offering zamówił Jerzy IV w 1820 r. Zapłacił 6000 funtów szterlingów, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze daje „tylko” 6 mln USD, ale jego rzeczywista wartość (gdyby był wystawiony na sprzedaż) może być znacznie wyższa.
Numer 2. Tachi Masanori z Fukushimy Tachi to przodek słynnej katany (pojawiły się w XIII w.), znacznie od niej dłuższy, cięższy i o większej krzywiźnie głowni. Wyceniany egzemplarz z XVI w. jest wyceniany na… 100 mln USD.
Numer 3. Damast historyczny Szabla indyjskiego Tipu Sultana (1751–1799). Tipu Sultan był władcą Królestwa Mysore w południowych Indiach i jednym z najważniejszych przeciwników brytyjskiej ekspansji w Indiach. Sprzedana na aukcji za 17,5 mln USD. Choć broń pochodzi z XVIII w., kiedy już nie wytapiano stali tyglowej, mogła być wykonana przez jakiegoś epigona sztuki metalurgicznej lub też przez płatnerza posługującego się materiałem z tzw. odzysku.
Zaryzykuję tezę, że damascenka, którą testowałem, może być warta co najmniej końcówkę ceny szabli Tipu Sultana...