Komunikat opublikowany rano 10 sierpnia utrzymany jest w równie enigmatycznym co uspokajającym tonie. - „We wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków. Lot realizowany był wzdłuż pasa granicznego i nie odbywał się nad terenem zabudowanym.”
Faktycznie w tym obszarze, a więc w terenie przygranicznym poza obszarami zabudowanymi, szansa na przypadkowe natknięcie się na „zagubiony zapalnik” jest ekstremalnie mała, a samo urządzenie raczej nie stanowi zagrożenia. Tak, jak możemy przeczytać w komunikacie, pomimo tego iż jest to urządzenie pirotechnice, stosowane są w nim rozwiązania mające zapobiegać przypadkowej detonacji.
Brak jest szczegółowych informacji, ale z komunikatu można pośrednio wywnioskować, że najprawdopodobniej chodzi o zapalnik niekierowanego pocisku rakietowego S-8 kalibru 80 mm lub coraz rzadziej stosowanych S-5 kalibru 57 mm. Tego typu rakiety w wieloprowadnicowych zasobnikach stanowią podstawowe uzbrojenie polskich śmigłowców bojowych. Tego typu element, choć rzadko, może faktycznie zostać zagubiony podczas lotu, jeśli został niewłaściwie zainstalowany lub w przypadku zaistnienia specyficznych warunków podczas lotu.
Jak informuje Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych - „zapalnik ma wbudowane zabezpieczenia i nie stanowi zagrożenia dla otoczenia.” Mimo to należy zachować szczególną ostrożność w przypadku odnalezienia takiego nietypowego obiektu, gdyż mimo wszystko jest to wojskowy ładunek pirotechniczny. Dlatego zgodnie z komunikatem nie należy samodzielnie manipulować przy tym urządzeniu ale powiadomić zarówno policję jak i wojsko. Ze względów bezpieczeństwa do tego typu zguby należy wezwać pirotechników wojskowych.