Rosjanie skierują na front T-14 Armaty? Zapowiada się na sukces… propagandowy

2022-12-28 16:42

Bo te kilkadziesiąt sztuk, które są na stanie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, to maszyny, którym daleko do ideału. Przyznają się do tego nawet Rosjanie. Producent, Urałwagonzawod z Niżnego Tagiłu, który dostarczył pierwsze czołgi armii FR, określając je jako partię próbną (opytnaja partija). Podobno te maszyny, mające być pod każdym względem lepszymi od czołgów zachodnich, są już przerzucone na Ukrainę. Jeśli to prawda, a nie propagandowy pic, to co Rosja może zyskać na tym? Nic. Może tylko stracić.

czołg T-14 Armata

i

Autor: 3Dmodels

T-14 Armata to czołg IV generacji. Projektowano go przez pięć lat Po raz pierwszy zaprezentowany w maju 2015 r. na Placu Czerwonym, na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa. Wówczas, podczas próby generalnej, maszyna zepsuła się. Pokazywane na paradach czołgi IV generacji, mające górować na wszystkimi innymi maszynami NATO i jego sojuszników, zostały już – jakoby – przerzucone na Ukrainę. Według pierwotnych planów do roku 2020 Urałwagonzawod miał wyprodukować 2,3 tys. sztuk (wg innych źródeł – 2,8 tys.). Ostatecznie z armia rosyjska kupiła 132 maszyny, w tym nie tylko Armaty, ale i ciężkie wozy bojowe T-15 bazujące na gąsienicowym podwoziu Armata (stąd nazwa czołgu, „obiektu 148”).

T-14 miano – jak ogłosiło rosyjskie Ministerstwo Obrony – przetestować w warunkach bojowych, w Syrii (wrzesień 2015 – marzec 2016 r.). Czy to były „warunki bojowe”, które można porównać z panującymi na Ukrainie? Raczej nie. T-14 były w Syrii mocno chronione, by przez przypadek nie stała im się krzywda, a tym bardziej, by nie były przejęte przez wroga. O takim komforcie załogi Armat skierowanych na front na Ukrainie mogą zapomnieć. Tak samo, jak o wielkoseryjnej produkcji i zamówieniach zagranicznych z państw tradycyjnie kupujących broń od ZSRR/Federacji Rosyjskiej. Podobno do 2027 r. z fabryki ma zjechać do 400 sztuk „najnowocześniejszych czołgów na świecie”. Jednocześnie resort obrony zamówił (z terminem realizacji do... 2027 r.) 400 czołgów T-90M, które wg pierwotnych planów miał być zastąpione Armatami.

Na papierze T-14 wygląda na idealną maszynę. Wiele danych o nim jest utajnionych. Wiadomo, że załogę chronią nie tylko zaawansowane systemy obrony aktywnej i pasywnej, ale także specjalna, pancerna kapsuła umieszczona w podwoziu czołgu, bo wieża jest bezzałogowa. Jest jednak słabo opancerzona, przez co – jak twierdzą niektórzy eksperci – można ją uszkodzić nie tylko z przestarzałych dział kalibru 100 mm (w czołgach T-55 takie są), ale z nowoczesnych działek o znacznie mniejszym kalibrze, np. 30-milimetrowych montowanych na naszych Rosomakach, również jest to możliwe. Nawet, jeśli nie mają racji, to nie ma takiej wieży w jakimkolwiek ze współczesnych czołgów, która przetrwałaby kontakt z rakietą przeciwpancerną, szczególnie, gdy uderza ona w strop wieży. I o tym Rosjanie doskonale wiedzą.

Swoje najnowsze czołgi Rosjanie muszą więc wszelkimi możliwymi środkami chronić przed ukraińskimi pociskami. Skoro Rosja wykorzystuje Armaty propagandowo, to zniszczenie choćby jednego T-14 byłoby ciosem dla propagandy rosyjskiej, a sukcesem dla ukraińskiej. Z tych względów nie należy oczekiwać, by Armaty były skierowane na front. Można jednak spodziewać się, że pojawią się w rosyjskim przekazie informacyjnym filmiki ukazujące, jak dobrze sobie radzą super-tanki w walce z neonazistami. Z wojskowego punktu widzenia nawet skierowanie do prawdziwej walki wszystkich jeżdżących dziś Armat na nie wiele by się zdało. Setka T-14 potrzebowałaby połączonego wsparcia piechoty i lotnictwa wspomaganego dokładnym rozpoznaniem. Tego – na obecnym etapie wojny – armia rosyjska nie zapewni. Nie da takich gwarancji skoro od początku „specjalnej operacji wojskowej” straciła ok. 3 tys. czołgów. Według danych z lipca 2022 r. Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) Rosja miała mieć w linii około 2,8 tys. czołgów, zaś kolejne ponad 10 tys. zmagazynowanych. Większość z nich to czołgi z rodziny T-72 (ok. 2 tys. w linii i ok. 7 tys. w rezerwie).

Sonda
Czy koreańskie czołgi K2 są potrzebne Polsce?