Wizyta była, z oczywistych powodów, utrzymywana w tajemnicy. Prezydent Ukrainy spotkał się nie tylko z premierem UK. W programie była też audiencja u królem Karolem III, ale także spotkanie z ukraińskimi żołnierzami szkolonymi na Wyspach. W wystąpieniu przed parlamentarzystami UK w Westminster Hall Zełeński powiedział m.in. „Ukraina potrzebuje także zachodnich samolotów wojskowych”. Wspominając o tym, mówiąc, że zostanie później przyjęty Karola III, który w przeszłości służył w lotnictwie, podkreślił: „W Wielkiej Brytanii król jest pilotem sił powietrznych, a na Ukrainie dziś każdy pilot sił powietrznych jest królem". Z królem prezydent rozmawiał, jak podał agencja prasowa Ukrinform.
W komunikacie prasowym Downing Street 10 podano, że dotychczas przeszkolono/szkolonych jest 10 tys. żołnierzy Ukraińskich Sił Zbrojnych. Premier Sunak zapowiedział, że jeszcze w tym roku w UK zostanie przeszkolonych (do obsługi natowskiej broni – se.pl) 20 tys. Ukraińców. „W ramach dzisiejszych rozmów premier zaoferuje wzmocnienie brytyjskiej oferty szkoleniowej dla ukraińskich żołnierzy, w tym rozszerzenie jej na pilotów myśliwców, aby zapewnić Ukrainie długotrwałą obronę swojego nieba”. To wszystko już wydarzyło się. Wyjaśnijmy, gwoli ścisłości, że obecnie nad Ukrainą w powietrzu dominuje lotnictwo Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Ukraina potrzebuje zmiany tej sytuacji, by móc skutecznie odeprzeć zapowiadaną rosyjską ofensywę. Państwowa agencja prasowa TASS zamieściła suchą depeszę dotyczącą perspektyw rozszerzenia brytyjskiej pomocy wojskowej. Tylko w jednym momencie pośrednio skomentowała zamierzenia UK dotyczące szkolenia pilotów wojskowych: „Londyn zamierza skoordynować wysiłki w tym zakresie z sojusznikami, aby „zaspokajać potrzeby obronne Ukrainy”. Wcześniej Kancelaria Premiera zaznaczała, że najkrótszy kurs pilota odrzutowca trwa 36 miesięcy”.
Moskwa daje się wskazywać, że od sporo czasu minie, nim ukraińscy piloci zasiądą za sterami zachodnich myśliwców. Jest jednak jeden punkt w brytyjskim programie rozszerzonej pomocy militarnej, którego realizacji Kreml zdaje się bardziej obawiać niż zachodnich myśliwców w ukraińskich barwach. „Premier zaproponuje również dostarczenie Ukrainie (broni o – se.pl) zdolności o większym zasięgu. Zakłóci to zdolność Rosji do ciągłego atakowania cywilnej i krytycznej infrastruktury Ukrainy oraz pomoże zmniejszyć presję na ukraińskie fronty” – czytamy w komunikacie wydanym przez Downing Street 10. Można domyśleć się, że chodzi o pociski rakietowe o zasięgu co najmniej 150 km. Ukraina bezskutecznie o takie wnioskuje do USA, podkreślając, że tylko przy ich użyciu może zakłócić logistykę rosyjskiej armii – jej magazyny paliw, amunicji itd. zlokalizowane na tyłach okupowanych terytoriów Ukrainy. W komunikacie nie podano o jaką broń chodzi, więc powyższe stwierdzenie należy traktować jako hipotetyczne. „Premier zaoferuje również poparcie Wielkiej Brytanii dla planów prezydenta Zełenskiego, by działać na rzecz sprawiedliwego i trwałego pokoju na Ukrainie”. Co to oznacza? Również można zgadywać.
Nie trzeba już spekulować na temat nowych sankcji UK względem Federacji Rosyjskiej. Brytyjskie MSZ nałożyło w środę sankcje na siedem kolejnych firm rosyjskich, w tym sześć, które produkują sprzęt wojskowy bądź zajmują się logistyką, oraz następnych osiem osób fizycznych powiązanych z reżimem Władimira Putina – depeszuje PAP. Od 24 lutego 2022 r. Wielka Brytania nałożyła sankcje na ponad 1,3 tys. osób i podmiotów z Rosji, a także przekazała Ukrainie pomoc wojskową o wartości 2,3 mld funtów oraz gospodarczą i humanitarną o wartości 1,5 mld funtów.
Polecany artykuł: