Poseł Dziambor o nauce strzelania w szkołach. "Dobrze, że młodzi ludzie będą się oswajać z bronią"

2022-08-03 18:30

W szkole będzie nowy przedmiot: edukacja dla bezpieczeństwa. Dobrze się stało, że młodzi ludzie będą oswajać się m.in. z bronią, że będą uczeni tego, jak powinien zachowywać się odpowiedzialny obywatel w pewnych sytuacjach - oby do nich nigdy nie doszło. To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, wskazuje, że trzeba być przygotowanym na takie sytuacje – uważa lider Wolnościowców, poseł Artur Dziambor (40 l).

Artur Dziambor maluje pisanki

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express

„Super Expres”: – Minister Czarnek wprowadził 3 sierpnia – rozporządzeniem do programu nauczania dla szkoły podstawowej i szkół ponadpodstawowych - „edukację dla bezpieczeństwa”. I jedni są zadowoleni, że do nauczania pod nową nazwą wróciło „przysposobienie obronne”. A inni mówią: zaraz, zaraz, uczeń ma zgłębiać naukę strzelania kosztem skróconej edukacji zdrowotnej? A co pan na to?

Artur Dziambor: – Myślę, że nie będzie konfliktu nowego przedmiotu z edukacją zdrowotną. Faktycznie jest tak, że w jakiejś formie do szkół wraca PO. W mojej ocenie dobrze się stało, że młodzi ludzie będą oswajać się m.in. z bronią, że będą uczeni tego, jak powinien zachowywać się odpowiedzialny obywatel w pewnych sytuacjach (oby do nich nigdy nie doszło). To, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, wskazuje, że trzeba być przygotowanym na takie sytuacje. Decyzja ministra Czarnka jest jak najbardziej na miejscu i wyjątkowo, co się u mnie bardzo rzadko zdarza, trzeba go za to pochwalić. Mam tylko nadzieję, że „edukacja dla bezpieczeństwa” w rzeczywistości będzie tak dobrze wyglądała, jak wygląda teraz, na papierze.

– Wyczuwam jednak jakieś wątpliwości w pana ocenie. Jakie? Skoro teoria jest dobra, dlaczego zatem w praktyce różnie z nią może być?

– Może okazać się, że będzie za mało pieniędzy na sensowne szkolenie młodzieży. Przypomnę, że w policji funkcjonariusze mają limitowane strzelanie, bo brakuje na to pieniędzy i sami muszą w nie inwestować, by zwiększać swoje umiejętności strzeleckie. Może wystąpić u części rodziców jakiś opór w stosunku do nowego przedmiotu nauczania. Zobaczymy, czy będzie on obowiązkowy czy też nie.

– A pan jest za tym, by „edukacja dla bezpieczeństwa” była obowiązkowa dla wszystkich? W tej grupie są już pacyfiści i tacy, którym – choćby ze względów zdrowotnych – wojsko i strzelanie się nie marzy...

– Nie, uważam, że tego rodzaju przedmioty nauczania nie powinny być obowiązkowe. Chcesz, wybierasz. Uważam jednak, że podstawowe szkolenie z korzystania z broni, biorąc pod uwagę doświadczenia ukraińskie, gdy tam broń rozdawano prawie wszystkim obywatelom, jest potrzebne. Sam jestem po takim szkoleniu i uważam, że „wyszedłem” z niego dużo mądrzejszy i z większym poczuciem bezpieczeństwa niż było to przed rozpoczęciem tej nauki.

– Pan jest młody rocznik. Za moich czasów, to strzelało się na PO z kbks-ów, a na studium wojskowym uczyli rozbierać kałacha z zamkniętymi oczami. Pan już tego na studiach nie doświadczył...

– Nie mieliśmy takich szkoleń. I szkoda. Dlatego teraz uważam, że podstawy takiego szkolenia dziś są bardzo ważne. Dzięki nim więcej obywateli będzie przygotowanych do sytuacji, gdyby... To ważne, bo do niedawna pan i ja żyliśmy w takim przeświadczeniu, że wojen już nie będzie i nie musimy przejmować się tym, że cywil nie zna podstaw obsługi broni, bo komu to w pokoju jest potrzebne? To się jednak zmieniło. Za sprawą Rosji.

– Jak pan słusznie zauważył, nauka strzelania tania nie jest, trzeba pieniędzy, a w naszej oświacie za bogato nie jest. Czy minister mówił posłom – członkom komisji edukacji, nauki i młodzieży – o kosztach realizacji „edukacji dla bezpieczeństwa” i kto je ma ponieść?

– Nie, ministerstwo nie podało takich wyliczeń. Wiem doskonale, ile kosztuje dziś obecność na strzelnicy, bo regularnie chodzę strzelać. Jeśli ma być tak, że po części teoretycznej uczniowie przystępują do zajęć praktycznych, to one będą kosztowały. Dobrze byłoby, aby na ten cel resort zabezpieczył środki, a nie przerzucano kosztów na barki samorządów, bo byłoby to w nie kolejnym finansowym uderzeniem. A przypomnę, że samorządy dostały mocnego kopniaka wskutek obniżenia podatku dochodowego.

– Na podstawie własnego doświadczenia mógłby pan, w przybliżeniu, wyliczyć, ile kosztować miałyby takie zajęcia praktyczne ze strzelania dla jednej klasy?

– To będą tysiące złotych. Strzelnice bardzo chętnie przyjmą szkoły. Dodam, że dzięki „edukacji dla bezpieczeństwa” będzie rozwijał się ten biznes. I świetnie, to mnie cieszy, bo to jest szansa na realne wdrożenie programu „strzelnica w każdym powiecie”. Szkoły mamy bezpłatne, co gwarantuje Konstytucja, a to – w mojej opinii – oznacza, że państwo musi zabezpieczyć finansowanie korzystania ze strzelnic w ramach nowego przedmiotu wprowadzonego do edukacji. W skrócie: powinno zapłacić za naboje. I pytanie: ile ich przypadnie na każdego ucznia?

– Po pięć, jak kiedyś było w policji...

– Kiedyś? Po tym, co słyszę, to chyba nie „kiedyś”. Powtórzę: mam nadzieję, że koszty pokryje resort, a nie będą przerzucone na samorządy.

– Reasumując: w skali od 1 do 10, jaką pan wystawiłby ocenę pomysłowi ministra Czarnka przywracającego PO, w nowej nazwie, do szkolnej edukacji?

– Sam pomysł – osiem na dziesięć, a na ocenę wykonania będzie czas dopiero po pierwszym roku funkcjonowania „edukacji dla bezpieczeństwa”.

Sonda
Przysposobienie obronne w szkołach - jak oceniasz?