„Super Express”: – Wziął pan przykład z Piłsudskiego i utworzył legion. Legion Polski. I jedzie z nim na Ukrainę, do Lwowa. Walczyć? Czy z pomocą humanitarną?
Adam Słomka: – Jedziemy pomóc Ukraińcom, by Lwów nie wpadał w ręce rosyjskie. Tam jest, w Lwowie i wokół, 100 tys. Polaków, dlatego ten region jest dla nas ważny. To pierwszy powód. Drugi jest taki, że trzeba wygrać z Moskwą. Jeśli nie zajmiemy Moskwy, to będzie rządził tam dalej Putin albo inny kgb-owiec. I będzie napadał. Napadł już Czeczenię, Gruzję, zabił w 2010 r. polską elitę w Smoleńsku, teraz jest na Ukrainie, napadnie później Litwę i na nas. Co do tego nie ma wątpliwości. Tak więc to jest nasza wojna, za wolność waszą i naszą. To jest hasło legionów, obojętnie czy Dąbrowskiego, czy Piłsudskiego. Przypomnę, że w roku 1920 byliśmy w sojuszu z Ukraińcami, z Symonem Petlurą. Dzięki temu sojuszowi wygraliśmy, między innymi dzięki temu, że Ukraińcy broni bohatersko Zamościa.
– Nazwa formacji, z którą pan kieruje się do Lwowa, wskazuje na jej militarne lub paramilitarne przeznaczenie. Zatem jakie są cele i zdania bojowe Legionu Polskiego?
– Podstawowym celem operacyjnym jest ochrona ważnych obiektów we Lwowie po to, by zwolnić jednostki ukraińskie, które będą mogły przejść do kontrofensywy w centralnej Ukrainie i odbić korytarz do Kijowa.
– Wasz wyjazd jest uzgodniony z naszymi resortami spraw wewnętrznych oraz obrony i ukraińskimi ministerstwami?
– Mogę tylko tyle ujawnić, że wyjeżdżamy w sobotę z Krakowa do Przemyśla i na granicy odbierają nas oficerowie armii ukraińskiej.
– No to wskazuje pan, że udajecie się na Ukrainę, jako Legion Polski, legalnie?
– Noooo… nic tu nie komentuję. Na razie nie możemy ujawniać wszystkich szczegółów.
– Jasne. Stu legionistów wyrusza z Krakowa? Skoro to jest Legion Polski, to macie w nim ludzi obytych z bronią. Ilu z nich miało tzw. styczność z wojskiem? Pan jej nie miał przecież..
– Miałem, z z najlepszym wojskiem. Jestem oficerem z pierwszego konspiracyjnego kursu Strzelca z 1987 r., zorganizowanego przez księdza Adolfa Chojnackiego. Pierwsza kompania Legionu Polskiego, to kadrówka. To ludzie ze Związku Strzeleckiego „Strzelec”, ludzie po misjach wojskowych. Są w Legionie nawet ludzie z dawnego Biura Ochrony Rządu, z „niebieskich beretów”, z „czerwonych beretów”, są komandosi…
– To ilu jest b. wojskowych, ludzi, którzy mieli kontakt z armią, mundurem, w tej pierwszej kompanii?
– Kontakt z bronią? Takich co potrafią dobrze strzelać, takich, którzy są zaprawieni taktycznie, to w Legionie jest pięćdziesiąt, do sześćdziesięciu procent. Oczywiście przyjmujemy także ludzi, którzy nie mieli kontaktu z bronią, wojskiem itp. Przeszkoli się ich. Poza tym potrzebna jest logistyka. Zresztą nie sądzę, byśmy w Lwowie mieli prowadzić wojnę. Mamy zwolnić 100 żołnierzy ukraińskich, przejąć od nich proste zadania. Kompania za kompanię. Zatem nie chodzi o to, by Legion Polski przechodził na pierwszą linię. Chyba, że trzeba byłoby oblegać Moskwę, to wtedy wszystkie siły ściągniemy.
– Pierwsza kompania i co dalej?
– Liczę, że w ciągu miesiąca wystawimy trzy, cztery kompanie. Z czasem może i batalion. Może dwa. Zobaczymy. To zależy od tego, ile będzie świadomości w narodzie polskim, chęci i woli, odwagi. To jest kwestia tego, czy rozumiemy braterstwo z Ukrainą jest budowaniem Międzymorza; między Rosją a Niemcami, jest naszym wspólnym i żywotnym interesem. To jest nasz polski interes. Jeżeli będziemy sobie pomagać, to będziemy bezpieczni. Rosja upada, Niemcy są skompromitowane, więc mamy doskonałą okazję do odbudowania, zbudowania Międzymorza. Układ geopolityczny między Niemcami i Rosją jest dla nas teraz niezwykle korzystny.
– W takiej sytuacji, jeśli dobrze pojmuję takie przesłania, polskie zaangażowanie militarne na Ukrainie jest wskazane?
– Jest bardzo wskazane. Jest niezbędne. W Sejmie jest już projekt ustawy, która za parę dni umożliwi by takie zaangażowanie nabrało instytucjonalny charakter. Ochotników będzie wielu. Mamy masę zgłoszeń, nie tylko z Polski. Ostatni zgłosił się Szwed, syn Polki i Szweda. Ma tę świadomość, że jeśli Rosja się odbuduje, to będzie miała apetyt na kraje skandynawskie.
– Jak długo potrwa ta wojna? I czym się skończy?
– Myślę, że albo potrwa parę tygodni i załamie się cała rosyjska elita i sami wykończą Putina. I ten scenariusz jest w interesie Rosji. Jeżeli to się nie uda, będzie się toczyć przewlekła, wielomiesięczna wojna półpartyzancka, półotwarta. To będzie dla Rosji drugi Afganistan. Tak czy owak przewiduję nieuchronną klęskę Rosji ponieważ cały Zachód, jego potencjał, teraz Ukraina dostała 60 samolotów, w tym 30 naszych…
– Jak dostała? Rząd zdementował hasła o tym, że MiG-i 29 poleciały na Ukrainę.
– Nie wiem, co rząd dementuje. Wszyscy specjaliści wiedzą, że Ukraina jest wzmocniona brytyjskimi systemami…
– Brytyjskimi tak, ale nie polskimi MiG-ami.
– Z tego co wiem, to już one walczą.
– OK. Jak ktoś jechał na wojnę, to się zawsze go pytało, czy się nie obawia, że zostanie odstrzelony…
– Każdy to musi brać pod uwagę. Jak w podziemiu działaliśmy to też istniało ryzyko, że się straci życie, że nas skrytobójczo zamordują. Było takie ryzyko. Teraz, mimo pewnego ryzyka, naszą powinnością jest udzielić pomocy dla Lwowa i wygrać wojnę z Rosją.
– Na Facebooku jest wiele krytycznych uwaga pod pańskim adresem, w związku z wyprawą Legionu Polskiego. Oszołom, wariat, niech siedzi na d…. Nie boi się pan, że część naszej opinii publicznej będzie krytycznie oceniała tę inicjatywę?
– Zawsze tak jest w demokracji, że jedni są za, a inni przeciw. Są powody dla których część społeczeństwa, np. bo w ich rodzinach ktoś przeżył rzeź wołyńską, albo są miłośnikami Moskwy, a takich u nas nie brakuje, nie będzie popierała koncepcji Legionu Polskiego. Nie oglądamy się na to. Istotą jest to, co jest powinnością dla Rzeczypospolitej. Nie mam wątpliwości, że kwestia obrony Lwowa i walki z Moskalami jest teraz naszym obowiązkiem.