Spis treści
Spotkanie na szczycie w cieniu niejasności
Na dwa dni przed spotkaniem na Alasce wiele szczegółów pozostaje nieznanych. Nie wiadomo, dlaczego Donald Trump zrezygnował z groźby nałożenia sankcji na Rosję i zdecydował się przyjąć Władimira Putina w w bazie lotniczej Elmendorf-Richardson na Alasce. Ze względu na pośpiech w organizacji szczytu, nieznane są również szczegóły logistyczne, takie jak to, czy po spotkaniu odbędzie się konferencja prasowa.
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt ujawniła, że Trump i Putin spotkają się w formacie jeden na jeden. Według oficjalnych harmonogramów, w Anchorage obecny będzie również sekretarz stanu i doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Marco Rubio. Na Alasce mogą zjawić się także szef MSZ Siergiej Ławrow i doradca Putina Jurij Uszakow.
Jakie tematy zostaną poruszone podczas rozmów?
Leavitt zapowiedziała, że Trump podczas rozmów chce skupić się na sprawie wojny Rosji z Ukrainą. Prezydent USA jest również zainteresowany sprawami stosunków bilateralnych, w tym m.in. wznowieniem lotów między USA i Rosją. Rzeczniczka Białego Domu zasugerowała, że do głównych tematów nie będzie należeć los ukraińskich dzieci porwanych przez Rosjan, ponieważ Trump chce, by kwestię tę rozwiązali w bezpośrednich rozmowach Putin i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Trump studzi oczekiwania, ale nie wyklucza przełomu
Choć Trump sugerował pierwotnie, że w rozmowach możliwy jest przełom, to w ostatnich wypowiedziach zdawał się studzić oczekiwania i podkreślał, że jego celem jest wybadanie intencji rosyjskiego przywódcy.
„Spotkam się z prezydentem Putinem i zobaczymy, co chodzi mu po głowie. Jeśli to będzie uczciwa umowa, powiem o niej przywódcom Unii Europejskiej i NATO, a także prezydentowi Zełenskiemu. Myślę, że z szacunku zadzwonię najpierw do niego, a potem do nich. Mogę powiedzieć: powodzenia, walczcie dalej. Albo: możemy dojść do porozumienia” - opowiadał Trump podczas konferencji prasowej w Białym Domu.
Wymiana terytoriów – realna opcja czy blef?
Trump poinformował, że Zełenski „nie jest częścią” szczytu na Alasce, lecz oznajmił, że chce, by następne spotkanie było między prezydentami Rosji i Ukrainy z jego własnym udziałem lub bez. Mówił również o potencjalnej wymianie terytoriów między dwoma krajami, choć szczegóły ewentualnego porozumienia w tej sprawie nie są jasne.
„Linie teraz są bardzo nierówne i nastąpią pewne zmiany, zmiany w terytorium (...) Zmienimy linie, linie frontu. Rosja okupuje dużą część Ukrainy. Zajęła bardzo korzystne terytorium. Spróbujemy odzyskać część tego terytorium dla Ukrainy. Ale oni (Rosjanie) zajęli bardzo atrakcyjne tereny” – zaznaczył Trump.
Wiceprezydent USA J.D. Vance twierdził z kolei, że Amerykanie spróbują znaleźć rozwiązanie, z którym „obie strony mogą żyć”, sugerując, że punktem wyjścia będzie obecna linia frontu. Sekretarz stanu Rubio mówił natomiast, że głównym celem Trumpa jest zbadanie intencji Putina.
„Prezydent rozmawiał z Putinem przez telefon trzy, może cztery razy. I nic z tego nie wyszło, a przynajmniej nie dotarliśmy tam, dokąd chcemy. Prezydent myśli więc coś w stylu: „Słuchajcie, muszę spojrzeć na tego faceta po drugiej stronie stołu. Muszę go zobaczyć twarzą w twarz. Muszę go wysłuchać. Muszę ocenić sytuację, patrząc na niego. I ludzie muszą zrozumieć, że dla prezydenta Trumpa spotkanie to nie ustępstwo” - przekonywał Rubio.
Rosja stonowana w oczekiwaniach
Znacznie mniej o potencjalnych rezultatach rozmów mówią Rosjanie, choć doradca Putina Uszakow chwalił wybór lokalizacji, podkreślając, że USA i Rosja są bliskimi sąsiadami.
Z doniesień „Wall Street Journal” wynika, że Putin podczas rozmowy z wysłannikiem Trumpa Steve'em Witkoffem zmienił nieco maksymalistyczne żądania przejęcia całych czterech nielegalnie anektowanych obwodów zaporoskiego, chersońskiego, donieckiego i ługańskiego i zaproponował, by Ukraińcy wycofali się bez walki z tych dwóch ostatnich w zamian za zawieszenie broni. Według gazety, Witkoff początkowo źle zrozumiał stanowisko Kremla. Pierwotnie sugerował bowiem, że Rosjanie mieliby się wycofać z obwodów zaporoskiego i chersońskiego, podczas gdy w rzeczywistości mieliby kontynuować okupację tych części obu regionów, które już kontrolują.
