Młodzi Ukraińcy nie chcą iść na wojnę. Wolą być dezerterami niż martwymi bohaterami

2024-12-17 9:00

Jeszcze nie tak dawno, przyznaję bez bicia, byłem wielce wzburzony tym, że Ukraina powołuje do wojska tylko 25-letnich i starszych poborowych. Myśląc kategoriami archaicznymi, poniekąd wychodzącymi z historii Polski wojnami miotanej, nie mogłem znaleźć usprawiedliwienia dla takich decyzji. Zmieniłem zdanie. Teraz wcale nie dziwię się, że rodzice chłopców, którzy wkrótce wejdą w pełnoletność, wywożą ich poza Ukrainę. Na wszelki wypadek. Byleby tylko nie dostali powołania, gdy tylko (pod wpływem amerykańskich próśb) Wołodymyr Zełenski zmieni zdanie i obniży wiek poborowych do 18. roku życia.

groby ukraińskich żołniewrzy

i

Autor: Ukraiński Kościół Greckokatolicki

Zełenski zdecydowanie wstrzymuje się od powoływania 18-latków i nieco starszych

Daje (jeszcze) odpór wskazaniom Stanów Zjednoczonych. Również ich zwolennikom wśród obywateli Ukrainy. Zełenski broni od wielu miesięcy swojej decyzji. Kompromisowo wyraził zgodę na obniżenie wieku dla poborowych do 25. roku życia. Na dalsze ustępstwa, przynajmniej tak głosi, zgody nie wyrazi i argumentuje to, trzeba przyznać, dość logicznie. O ile w czasie wojny cokolwiek może być logiczne, skoro sama wojna nie ma nic wspólnego z logiką, ale wyłącznie z polityką. Otóż nie zgadza się, by na wojnę szły najmłodsze roczniki. Bo wojna kiedyś się skończy, a wielu z tych młodych poborowych tego nie dożyje, a ktoś tę Ukrainę musi odbudować. I nie tylko z ruin w dosłownym słowa tego znaczeniu.

Zełenski nie przedstawia (jeszcze) jednego argumentu; można go nazwać racją demograficzną. Ukraina po wojnie będzie miała straty w populacji zbliżone proporcjonalnie do tych, które poniosła choćby Polska (i Sowiety również) wskutek II WŚ. I nie chodzi tu o tych, co zginęli, bo – z całym szacunkiem dla walki Ukraińców – nie można porównywać skutków II WŚ z tym, co przyniosła już i przyniesie wojna obronna z Rosją.

Chodzi o to, że z Ukrainy wjechało w świat, w ucieczce przed wojną, 6-7 mln jej obywateli. Ponad 4 mln pozostało na terenach zajętych przez Rosję. Wątpliwe jest, by w tzw. najbliższym czasie, oczywiście od zakończenia wojny, wszyscy ci obywatele wrócili do ojczyzny. Większość z nich nie wróci. Dysproporcje międzypłciowe nie będą służyć odbudowaniu potencjału ludzkiego Ukrainy. Wysyłając „młodych” na wojnę tylko się je pogłębi i tego pewnie obawia się Zełenski. Z drugiej strony: skoro ich nie chce wysyłać na front, a armii brakuje żołnierza, to czy prezydent Ukrainy wierzy w to co głosi, w zwycięstwo?

Ukraińcy nie żyją w więzieniu, swój rozum mają

Ukraina to nie Korea Północna, to nie państwo odcięte od dostępu do globalnego przekazu informacyjnego. Jej obywatele wiedzą, że w tej wojnie ginie więcej Rosjan niż Ukraińców, ale to jest to dla nich marne pocieszenie. Należy założyć, że tym, którym nieskoro do czynnej obrony Ukrainy, znane są zachodnie raporty. A te stanowią, że od początku pełnoskalowej wojny zginęło co najmniej 60–100 tys. ukraińskich żołnierzy. Albo to, że na każdego poległego żołnierza SU przypada od 6 do 8 ciężko rannych. O lżej raporty już nie wspominają.

To teraz wyobraź sobie, że jesteś Ukraińcem, zdolnym do służby wojskowej na froncie, masz 22 lata, ale straciłeś wiarę w to, że da się przepędzić Ruskich ze wschodniej Ukrainy i z Krymu. Wyobraź sobie, że nie wiesz – jak już cię umieszczą w okopach – czy lepiej stracić życie czy ręce i nogi? A może lepiej uciec przed poborem na wszelkie możliwe sposoby? Jak sobie to wyobrazisz, to może już nie będziesz postrzegał stroniących od poboru jako „tchórzy” i „dezerterów”? Może stracili wiarę w to, co głosi Zełenski? Może już przestał być dla nich bohaterem, za jakiego mieli go w pierwszym roku wojny? Wszyscy jej nie stracili, ale wielu już tak, skoro liczbę dezerterów oficjalnie określa się na 100 tys. A wiadomo, że w czasie wojny władza różnie informuje i tylko czasem zgodnie z prawdą.

Pamiętasz, że gdy Rosja najechała na Ukrainę, to do Polski wlewały się rzeki uchodźców i w tym samym czasie tysiące Ukraińców, mających u nas dobrą pracę i rodziny, wracało do kraju, by bronić go przed Ruskimi? To już przeszłość. Dziś „dobrowolców” jest niewielu, a z wcielonych przymusowo dobrych żołnierzy się nie uczyni. A tym bardziej, gdy jeszcze są przekonani, że nie będą tracić zdrowia a nawet życia w sprawie, która nie jest przegraną wyłącznie w oficjalnej, rządowej narracji...

Sonda
Czy Ukraina powinna oddać swoje terytoria w zamian za pokój?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki