Urzędnicy z Mosadu i izraelskiego MSZ prowadzą rozmowy z Rwandą i Czadem w sprawie przyjęcia Palestyńczyków ze Strefy Gazy (365 km kw.) w zamian za pomoc finansową i wojskową – poinformował portal Zman Israel – czytamy w depeszy (6 stycznia) PAP.
MIGRACJA PALESTYŃCZYKÓW MIAŁABY BYĆ HUMANITARNYM ROZWIĄZANIEM
Te afrykańskie państwa są zainteresowane ofertą Izraela. Już we wtorek (2 stycznia) napisano o sprawie w „The Times of Israel”. Nowy dom Palestyńczycy mieliby też znaleźć w… Kongo. „Zman Israel, hebrajska siostrzana witryna The Times of Israel, dowiedziała się, że koalicja premiera Benjamina Netanjahu prowadzi tajne rozmowy w celu przyjmowania tysięcy imigrantów z Gazy do Konga, a także do innych krajów”.
Angielskojęzyczny portal cytuje wypowiedź anonimowego, tzw. dobrze poinformowanego, źródła: „Kongo będzie skłonne przyjąć migrantów i prowadzimy rozmowy z innymi państwami”. Portal przypomina, że W Republice Kongo według Światowego Programu Żywnościowego (UN World Food Programme) 52,5 proc. populacji żyje poniżej progu ubóstwa.
1 stycznia 2024 r. skrajnie prawicowi partnerzy w rządzie prawicowego Benjamina Netanjahu opowiedzieli się za odbudowę osiedli w Strefie Gazy i zachęcaniem do „dobrowolnej emigracji” Palestyńczyków. Na czym miałaby polegać owa „dobrowolność”? Zachęć miano by ich finansowo. W oceni izraelskich tzw. jastrzębi „wojna stwarza okazję do skoncentrowania się na zachęcaniu do migracji mieszkańców Gazy” i byłaby „właściwym, sprawiedliwym, moralnym i humanitarnym rozwiązaniem”.
ŚWIAT POWINIEN WSPIERAĆ EMIGRACJĘ HUMANITARNĄ PALESTYŃCZYKÓW
Innego zdania jest główny sojusznik Izraela, czyli Stany Zjednoczone. Departament Stanu USA skrytykował radykałów za popieranie przesiedlenia Palestyńczyków poza Gazę, określając ich retorykę jako „podżegającą i nieodpowiedzialną”. Ci dzień później (3 stycznia) odrzucili amerykańskie oceny, twierdząc, że ponad 70 proc. Izraelczyków popiera ideę „zachęcania do dobrowolnej imigracji”, ponieważ „dwa miliony ludzi [w Gazie] budzą się każdego ranka z pragnieniem zniszczenia państwa Izrael” .
We wtorek minister wywiadu Gila Gamliel powiedziała hebrajskojęzycznemu portalowi, że „dobrowolna migracja to najlepszy i najbardziej realistyczny program na dzień po zakończeniu walk”. Tak wypowiedź może działać niczym katalizator, ale nie w zakończeniu wojny, ale w jej dalszej eskalacji.
W tym samy dniu, w Knesecie (izraelskim parlamencie) pani minister stwierdziła: „Pod koniec wojny rządy Hamasu upadną. Nie ma władz miejskich; ludność cywilna będzie całkowicie zależna od pomocy humanitarnej. Nie będzie pracy, a 60 proc. gruntów rolnych w Gazie stanie się strefami buforowymi bezpieczeństwa”.
Powiedziała także (cytat z angielskojęzycznego portalu), że Gazy nie można przekazywać Autonomii Palestyńskiej, a Gazańczykom nie wolno pozostawiać w Strefie, aby uczyli się nienawiści, ponieważ oznaczałoby to, że dalsze ataki na Izrael są tylko kwestią czasu”.
W jej opinii, a zatem i rządu izraelskiego, bo Gamiel jest w nim znaczną figurą, „problem Gazy nie jest tylko naszym problemem”, a „świat powinien wspierać emigrację humanitarną, bo to jedyne rozwiązanie, jakie znam”. Dodać trzeba, że rząd izraelski rozważa także „dobrowolną emigrację” Palestyńczyków ze Strefy Gazy w bardziej im bliższe kulturowo strony – do Arabii Saudyjskiej. Tam jest już kilkaset tysięcy Palestyńczyków, którzy wyjechali ze Strefy dobrowolnie, za chlebem do pracy.
KOMENTARZ W KWESTII HUMANITARNEJ EMIGRACJI MIESZKAŃCÓW STREFY GAZY
Trudno stwierdzić, na ile omawiane plany są realne, a na ile są elementem politycznej gry. Załóżmy, że są realne. W Strefie Gazy przed rozpoczęciem wojny żyło nieco ponad 2 mln Palestyńczyków. Ilu z nich trzeba przekonać do „dobrowolnego” osiedlenia się w Czarnej Afryce?
Gdyby do tego doszło, to kroi się operacja logistyczna na skalę, której odpowiedników można szukać tylko w przesiedleniach Niemców po II wojnie światowej. Z pewnością część zachodniej (nie wspominając już o arabskiej i irańskiej) opinii publicznej orzeknie, że Palestyńczykom serwuje się los, którego doświadczyli w przeszłości Żydzi.
Z pewnością w części środowisk żydowskich i w samym Izraelu takie opinie uznane za „antysemickie”. Bez względu na to, po czyjej stronie leży racja, wszystko to nie będzie budulcem dla fundamentów trwałego pokoju w Izraelu, a – moim zdaniem i pewnie nie tylko moim – będzie skutkowało odwrotnie. Już teraz więcej jest Palestyńczyków na obczyźnie niż w Izraelu. Dwa razy z okładem więcej! Tylko w Jordanii w obozach dla przesiedleńców żyje dwa miliony Palestyńczyków... A to nie jedyne państwo, w którym żyją palestyńscy uchodźcy. Zapowiada się na, delikatnie stwierdzając, nieciekawy rozwój wydarzeń.