Polityczne sygnały z USA. Jak interpretować wizytę prezydenta Nawrockiego?

2025-09-04 16:59

W ocenie cytowanych ekspertów wizyta Karola Nawrockiego przyniosła Polsce kilka korzystnych deklaracji i zapewniła pozytywny przekaz medialny. Rozmówcy PAP przypominają jednak, że kluczowe okaże się, czy za słowami pójdą realne decyzje – i czy Warszawa potrafi prowadzić zjednoczoną politykę wobec Waszyngtonu. W określeniu „zjednoczona polityka” widzą współdziałanie prezydenta z rządem, który już wielokrotnie przypominał Karolowi Nawrockiemu, że to rząd rządzi, a nie prezydent. I z pewnością będzie przypominał o tym nie raz i nie dwa.

Nawrocki, Trump

i

Autor: pixabay.com/Mikołaj Bujak KPRP/ Materiały prasowe KPRP

• Wizyta Karola Nawrockiego przyniosła Polsce korzystne deklaracje i pozytywny przekaz medialny.

• Realna wartość spotkania zależy od późniejszych konkretnych decyzji obu stron.

• Współpraca prezydenta z rządem jest kluczowa dla spójnej polityki wobec USA.

• Deklaracje Trumpa miały charakter polityczny i nie mogły być od razu przełożone na formalne dokumenty.

• Proces zawarcia porozumień, takich jak SOFA, wymaga wielu etapów prawnych, dyplomatycznych i wojskowych.

Między oczekiwaniami a rzeczywistością

Polaryzacja między dwoma ośrodkami władzy jest widoczna i będzie się pogłębiać. Każdy sukces prezydenta Karola Nawrockiego jego zwolennicy będą wyolbrzymiać. Natomiast przeciwnicy – na odwrót, będą starli się pomniejszyć dokonania prezydenta. Cytowani znawcy tematu w materiale „Wizyta Karola Nawrockiego w USA – deklaracje i dalsze oczekiwania” uważają, że o sukcesie można byłoby mówić, gdyby obietnica Donalda Trumpa była uwieczniona podpisaniem dokumentów precyzujących stałą obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce. W tym samym dniu? W kilka godzin po werbalnym oświadczeniu Trumpa? Bez przesady, panowie eksperci, bez przesady!

Prezydent USA wysłał sygnał, wyraził polityczną intencję o charakterze (niezobowiązującej) deklaracji. Zakładając, że była ona spontaniczna, ad hoc, a nie reżyserowana, to absolutnie niemożliwe jest, by po jej złożeniu tego samego dnia podpisano umowę wiążącą. A jest nim, w tym przypadku, SOFA (Status of Forces Agreement), czyli porozumienie regulujące status wojsk amerykańskich stacjonujących w danym kraju.

SOFA określa m.in.:

• prawa i obowiązki żołnierzy – np. immunitet prawny, zasady odpowiedzialności karnej w przypadku popełnienia przestępstwa;

• status cywilny i wojskowy – kto ponosi odpowiedzialność za sprzęt, infrastrukturę, transport itp.;

• logistykę i bazowanie – lokalizacje baz, sposób korzystania z infrastruktury, zasady transportu i zaopatrzenia;

• koszty i wsparcie – które państwo pokrywa wydatki, np. utrzymanie żołnierzy, konserwację sprzętu;

• procedury rozwiązywania sporów – jak rozstrzygane są ewentualne konflikty między stronami.

SOFA nie jest traktatem politycznym ani sojuszniczym – nie decyduje np. o tym, czy wojska w ogóle przyjadą, ale tworzy ramy prawne ich obecności i funkcjonowania w kraju-gospodarzu.

Garda: Raport Fundacji Pułaskiego Sivis pacem, para bellum
Portal Obronny SE Google News

Realia dyplomatyczne – od deklaracji do umowy

W kontekście deklaracji prezydenta USA SOFA zapewniałaby m.in., że amerykańscy żołnierze działają zgodnie z prawem lokalnym, a ewentualne spory są uregulowane zgodnie z ustalonymi procedurami.

A procedury nie przewidują, by taką umowę można było sfinalizować nadbłyskawicznie. Skoro Trump wyraził gotowość do zwiększenia w Polsce liczebności US Army, to w kilka godzin nie sporządzi się dokumentu uwzględniającego precyzyjnie wyżej wymienione czynniki.

Nawet gdyby jakimś cudem dało się obejść te ograniczenia, to SOFA nie mógłby (podczas wizyty) podpisać prezydent RP, bo władnym do tego jest wyłącznie premier lub minister spraw zagranicznych albo obrony.

Zatem argumenty-zarzuty, że nie można oceniać wizyty prezydenta RP w USA w kategorii sukcesu, bo nie podpisano tych czy innych dokumentów, są całkowicie chybione. I świadczyć mogą albo o nieznajomości zasad dyplomacji (łatwo je sobie wyszperać w internecie), albo też o mało przychylnym stosunku do PKN (prezydenta Karola Nawrockiego).

Jest jeszcze trzecia możliwość. Eksperci używają skrótu: „sukcesem byłoby podpisanie dokumentów” – ale nie w sensie „od razu i na miejscu”, tylko jako kontrast wobec samych deklaracji. To przypuszczenie, bo co jak co i kto jak kto, ale eksperci powinni być w swoich ocenach względnie precyzyjni i nie stwarzać sytuacji, w których odbiorcy ich ocen pytaliby się „co ekspert miał na myśli?”.

Szkół dyplomacji nie kończyłem, ale współczesna technika informatyczna umożliwia uzupełnienie braków w wiedzy. AI w wersji „głęboko myślącej” przedstawiła schemat typowej ścieżki od deklaracji ustnej do podpisania porozumienia o stałej obecności wojskowej w innym kraju.

Procedury: od deklaracji do porozumienia

Sztuczniak uwzględnił w nim zarówno dyplomatyczne obyczaje, jak i procedury prawne oraz wojskowe…

I etap. Prezydent lub premier publicznie wyraża wolę, np. „żołnierze pozostaną” lub „możemy zwiększyć ich liczbę”. To sygnał intencji, podnosi morale sojusznika i pokazuje opinii publicznej determinację polityczną. Taka deklaracja nie ma tu żadnej mocy prawnej – to jedynie komunikat medialny i polityczny.

II etap. Po deklaracji sztaby wojskowe, dyplomatyczne i prawne pracują nad ustaleniem lokalizacji, kosztów ponoszonych przez obie strony i analizują, jakie konsekwencje prawne i polityczne mogą być skutkiem wdrożenia intencji. W tym konkretnym, amerykańskim, przypadku w tych pracach uczestniczą przedstawiciele Pentagonu, Departamentu Stanu, National Security Council oraz naszych MSZ, MON i Kancelarii Prezydenta RP.

III etap. Tworzenie draftów porozumienia (memorandum of understanding, status of forces agreement). Analizowane są kwestie dotyczące: liczebności kontyngentu i jego rotacji, baz i ich infrastruktury, zasad immunitetu prawnego dla żołnierzy i ochrony sprzętu, kosztów utrzymania i logistyki oraz koordynacji z prawem krajowym. Uwaga: ten etap trwa zwykle kilka tygodni do miesięcy, bo każda strona sprawdza prawne i finansowe konsekwencje.

IV etap. Drafty przekazywane są między stronami w wersjach roboczych, nanoszone poprawki, konsultacje z ekspertami NATO, analizy ryzyka politycznego. Może dojść do spotkań roboczych ambasadorów, wiceministrów, ekspertów wojskowych.

V etap. Po akceptacji wszystkich stron powstaje finalny dokument podpisywany przez ministerstwa lub sekretarzy stanu, czasami także głowy państw przy specjalnej ceremonii. Na tym etapie ustala się harmonogram wejścia wojsk, podpisy pod wszelkimi protokołami dodatkowymi oraz formalne zatwierdzenia legislacyjne (jeśli wymagane). Dokument może być podpisany przez prezydenta USA lub w formie wymiany not dyplomatycznych.

VI etap. Jeśli nie zachodzą konieczności prawne, to po podpisaniu umowy strony wdrażają jej ustalenia.

Z pewnością procedurę można znacząco przyspieszyć, ale nie do jednego czy nawet dwóch dni. Żeby jednak można było przyspieszać, musi zaistnieć II etap, ale...

Istnieje możliwość, że Donald Trump nie tyle nie zrealizuje werbalnych deklaracji, co się z nich może wycofać. Czegoś takiego obawiają się krytycy polityki trumpowskiej, bo jej kreator nierzadko zmienia zdania. I czy się to komuś taka ocena podoba, czy nie, to nie jest ona wzięta z sufitu...

Sonda
Uważasz, że Donald Trump może wycofać się z obietnicy ze złożonej Karolowi Nawrockiemu?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki