„Shinano”, największy lotniskowiec II wojny światowej. Miał być być dumą cesarskiej floty, zatonął po trafieniu czterema torpedami

2024-04-17 6:25

Japończycy doceniali rolę lotniskowców w prowadzeniu wojny, ale nie docenili USA i ich możliwości, gdy 7 grudnia 1941 r. zaczęli wojnę, atakując bazę w Pearl Harbor. W tym czasie Amerykanie mieli 8 lotniskowców (w tym jeden eskortowy), a Japończycy dysponowali 10 jednostkami tego typu. Rzecz w tym, że w czasie wojny z amerykańskich stoczni wypłynęły 24 takie okręty, a z japońskich o dziesięć mniej. Wśród wybudowanych był… przebudowany z pancernika klasy Yamato. Nie dość, że trwało to latami, nie do końca wykończony „Shinano” szybko został posłany na dno.

Shinano, lotniskowiec

i

Autor: Wikipedia

Standardowa wyporność jednostek klasy Yamato nawet i dziś robi wrażenie: 65 800 ton przy długości 266 m. To nawet na współczesne standardy mało nie jest, ba: tylko dzisiejsze lotniskowce USA są pokaźniejsze.

JAPOŃCZYCY ZBYTNIO WIERZYLI W SIŁĘ GIGANTYCZNYCH OKRĘTÓW LINIOWYCH

Generalnie rzecz biorąc to Japończycy swoją flotę rozwijali dwutorowo stawiając na lotniskowce i okręty liniowe. Wiara w to, że potężny liniowiec może ogniem artyleryjskim z dział kalibru plus-minus 400 mm i więcej rozstrzygać o bitwach morskich była wielka. Rok przed Pearl Harbor dostrzeżono zmieniający się trend.

Zauważono, że nawet z największych dział można wystrzelić pocisk na odległość, góra 40 kilometrów, przy czym prawdopodobieństwo trafienia z takiego dystansu w okręt nieprzyjacielski wynosi maksymalnie 1 proc. A tymczasem samolot operujący z lotniskowca może razić, ładunkiem podobnej mocy, cele odległe nawet o kilkaset kilometrów. Dlatego po niewczasie  Japończycy stwierdzili, że wystarczy, jak zbudują dwa gigantyczne okręty liniowe („Yamato” i „Musashi”) zamiast czterech planowanych. Przy czym, skoro już położono prace przy trzecim były już zaawansowane w 50 proc., to powstanie super lotniskowiec. Czwarty były już zbudowany w 30 proc., ale na dokończenie budowy tak, by mógł wyjść w morze zabrakło japońskim stoczniom możliwości i czasu.

Japończycy atakując USA (po tym jak Stany wprowadziły na Cesarstwo szereg sankcji ekonomicznych) zakładali, że zniszczą Flotę Pacyfiku, dzięki czemu będzie można osiągnąć pokój na warunkach japońskich. Jednak z bazy lotniskowce wypłynęły przed japońskim atakiem, w Pearl Harbor zniszczone zostały jednostki bez strategicznego znaczenia w rozpoczynającej się wojnie. I poza starym pancernikiem „Arizona”, inne zatopione lub uszkodzone okręty udało się wyremontować i z czasem rzucić do walki.

O tym, że gigantyzm wśród decydentów w Cesarskiej Marynarce Wojennej bardziej jej szkodził niż pomagał, miano przekonać się pod koniec wojny. Ani „Yamato”, ani „Musashi” w zasadzie nie uczestniczyły w boju, a wysłane do niego, szybko zostały zatopione. I to nie przez amerykańskie okręty liniowe, ale przez samoloty z lotniskowców.

Okręty NATO zacumowały w Szczecinie

„SHINANO”, CZYLI PRZEROST FORMY NAD TREŚCIĄ

Gdyby udało się przebudować w pełni pierwotny liniowiec na lotniskowiec, to zapewne też długo by sobie nie popływał i nie byłby takim zagrożeniem na US Navy, jak to sobie wyobrażali cesarscy admirałowie.

Zacznijmy od tego, że „Shinano” wszedłby do linii, gdy przewaga amerykańska na japońską była przygniatająca. Budowę jednostki rozpoczęto w maju 1940 r. Zwodowano okręt 19 października 1944 r., a do służby wszedł (będąc nie do końca wyposażonym) miesiąc później. W dziesięć dni później został zatopiony przez okręt podwodny USS „Archerfish”.

Gdyby „Shinano” nie był „półproduktem”, to nie poszedłby na dno szybko. A zatonął względnie szybko, bo nie miał zamontowanych grodzi wodoszczelnych. Dla porównania: „Yamato” był w pełni wykończonym okrętem i zatonął dopiero po trafieniu dziesięcioma torpedami i kilkoma bombami!

„Shinano”, który wyszedł w Morze Filipińskie w małej asyście (trzech niszczycieli), przyjął cztery torpedy z sześciu wystrzelonych. Zatonął, zabierając z sobą 1435-osobową załogę (wrak zlokalizowano w 2005 r.).

Okręt tonął przez cztery godziny, przez cztery lata Japończycy budowali największy lotniskowiec świata i do końca go nie zbudowali. Japoński przemysł stoczniowy odstawał od amerykańskiego. Amerykanie remontowali mocno uszkodzone lotniskowce w dwa, trzy miesiące. Japończykom zajmowało to znacznie więcej czasu. Nie wspominając już o produkcji lotniskowców. Cztery lata i puścili w morze półprodukt. A Amerykanie? Oni budowali lotniskowiec klasy Essex (ok. 30 tys. t wyporności, przy długości 273 m) w 20 miesięcy! Okręt o dwukrotnie mniejszej wyporności zabierał ok. 100 samolotów. „Shinano” miał przewozić docelowo 108 maszyn. W czasie, kiedy gigant wszedł do służby japońskie lotnictwo morskie było dość przetrzebione. Na tyle, że udało się zaokrętować na giganta 47 samolotów. Mniejszy, amerykański, brał tyle samo samolotów, co większy z prostej przyczyny: amerykańskie maszyny miały składane skrzydła i gros z nich „parkowało” na pokładzie, bo wtedy można było je szybciej puszczać, grupami, do akcji. Japończycy zasadniczo mieli samoloty pod pokładem.

„Shinano” miał być pancernikiem i stąd ta duża jego wyporność. Opancerzenie swoje waży, a o tak nie ochroniło lotniskowca przed torpedami. Pierwotne przeznaczenie narzucało rozwiązania, z których nie można było już zrezygnować. Wykoncypowano, że powstanie okręt hybryda: lotniskowiec opancerzony jak okręt liniowy, przeznaczony także (jakoś trzeba było wykorzystać kubaturę pomieszczeń pod pokładem) jako lotniskowiec zaopatrzeniowy.

PÓŁSPRAWNY LOTNISKOWIEC W CENIE SIEDMIU W PEŁNI SPRAWNYCH NISZCZYCIELI

Ktoś może spytać: dlaczego na stan floty przyjęto jednostkę nie do końca sprawną? Bo czymś trzeba było uzupełnić straty. W bitwie pod Midway (4-7 czerwca 1942 r.) Japonia straciła cztery uderzeniowe lotniskowce (miały w sumie w hangarach 280 samolotów). Teoretycznie hybrydowy „Shinano” miał po części zredukować te straty. Pierwotnie na kolejny lotniskowiec zaopatrzeniowy miano przerobić czwarty z planowanych liniowców, ale zrezygnowano, bo prace nad nim trwałyby o dwa lata dłużej od poświęconych transformacji na „Shinano”.

Historia gigantów klasy Yamato pokazuje, że gigantyzm nie zawsze popłaca. Na „Shinano” wydano ok. 720 mln jenów. Trudno to przeliczyć na ówczesne dolary. Po najniższym kursie wydano jakieś 200 mln USD. Licząc po najwyższym – jawi się to jako niewyobrażalne – grubo ponad miliard USD. Za takie pieniądze można było zbudować co najmniej siedem nowoczesnych niszczycieli (100 mln jenów za sztukę). To jednak teoria. Bo nie wiadomo, czy starczyłoby surowców i materiałów do zwodowania i kompletnego wyposażenia tych niszczycieli. „Obudziliśmy potwora” („We have awakened a sleeping giant”) miał powiedzieć, po ataku na Pearl Harbor, adm. Isoroku Yamamoto, głównodowodzący Dai-Nippon Teikoku Kaigun. Po bitwie pod Midway Japończycy mieli już świadomość, że prowadzą wojnę nie o zwycięstwo, ale warunkowy pokój…

Sonda
Czy Rosji uda się wybudować nowy lotniskowiec?
Listen on Spreaker.